Budowanie więzi z partnerem po porodzie

Kochane Mamy, często po porodzie relacje małżeńskie zmieniają się. Dochodzi nowy członek rodziny, a z nim wiele obowiązków i przyjemności. Wcześniej byliśmy we dwoje, a teraz jest nas troje. Jak dbacie o utrzymanie relacji z partnerem? Jakie macie sposoby na to by nie zatracić tej relacji partnerskiej/ małżeńskiej? Na jakie wspólne chwile znajdujecie czas?

U mnie pierwszy miesiąc był ciężko. Bo córeczka non stop wisala na piersi. To albo karmialam ją albo spałam. Więc jak karmiłam to zawsze chodziłam tam gdzie był mąż żeby choć trochę z nim czas spedzic. Mąż sprzątał, gotował. Wziął urlop na opiekę nade mną. Lekko nie było. Bo nie mieliśmy dla siebie czasu. Potem trafiłam do szpitala z córeczką to odwiedzał nas codziennie. A kiedy wyszliśmy unormowało się wszystko. Córeczka zaczęła lepiej spać moglam ja odłożyć. I wtedy znajdowaliśmy chwilę dla siebie choćby żeby porozmawiać, poprzytulać się. A jak córeczka miała 3-4 miesiące zaczęła przesypiać całe noce. Wtedy to wogole mieliśmy więcej dla siebie czasu. Jak miał wolne to albo spędzaliśmy w domu albo jeździliśmy do mojej siostry lub rodziców. To jeździliśmy dziadów odwiedzić. Chodziliśmy na spacery :slight_smile:

O tak, to prawda, po narodzinach dziecka relacja partnerów bardzo się zmienia, zwłaszcza ze strony kobiety. Nagle dziecko staje się dla nas najważniejsze i zapominamy o potrzebach swoich mężczyzn.
Myślę, że najważniejsze to znaleźć dla siebie czas sam na sam, np wieczorem gdy dzieci pójdą spać. My praktycznie nigdzie nie wychodzimy, a już na pewno nie robiliśmy tego krótko po pojawieniu się dziecka. Noworodek potrzebuje wtedy najwięcej bliskości i mnie osobiście ciężko było zostawić z kimś noworodka na pół godziny a co tu mówić o całym wieczorze.
Fajnie jednak można spędzić wtedy czas w domu. Chociażby zrobic sobie romantyczną kolację, obejrzeć film itd.
Najważniejsze to nie zapominać, że nie tylko dziecko jest w tym wszystkim ważne i co istotne, myślę że kobieta powinna uważać by za bardzo nie skupić się na dziecku. Znam przypadki gdzie kobieta jest tak zazdrosna o dziecko że nie pozwala ojcu dotykać dziecka, przebierać usypiać, wszystko chciala robić sama przez co partner czuje się odepchniety, niepotrzebny i oddala się. Robi sie błędne kolo bo gdy kobieta nagle potrzebuje jego pomocy to on nie chce sie angażować przy dziecku bo boi się ze i tak zrobi cos zle. Dlatego mysle ze od początku powinien byc przy dziecku równy podział obowiazkow, bo facet musi czuć się ważny i potrzebny, tak samo w drugą stronę.
Początki zawsze są ciężkie, trzeba nauczyć się dzielić uwagę na siebie nawzajem, tak by nikt nie czuł się poszkodowany.
Fajnie jakby np partnerzy dogadali się, że np kazdy z nich musi zrobić jakąś miłą rzecz dla siebie nawzajem chociaz 2 razy w tygodniu. Chodzi mi o małe i niespodziewane gesty, np żeby kobieta przyczepila mu karteczkę z jakims milym słowem do kanapek do pracy, on np może sam z siebie ugotować coś co ona lubi. Drobne gesty a jednak dają nam świadomość ze druga strona sie dla nas stara i my dla niej również.

U nas nie zmieniło się nic oprócz tego,że pojawił się synek i oczywiste dla nas było to,że będziemy mieli mniej czasu dla siebie na wzajem.Mąż od początku bardzo się angażował we wszystkie możliwe obowiązki, pomagał jak tylko mógł i wspierał w trudnych sytuacjach.
Większość przyjemności typu imprezy /grille , jakieś wyjścia itp. odłożyliśmy na inny plan i nikomu to nie bruździło.Kiedy czuliśmy potrzebę wspólnej bliskości to przytulalismy się kiedy tylko było to możliwe.Relacja między nami była wciąż odpowiednia.Teraz synek jest już większy to organizujemy wspólne , całą rodzinką wyjścia/wyjazdy i jesteśmy szczęśliwi.
Wcale nie jest powiedziane,że relacja będzie gorsza :wink:

Mój mąż sam się angażował do pomocy. Najpierw prosił zebym pokazała jak zmieniać pampersa przebierać itp. a potem sam to robił. ale często prosił żebym sprawdziła czy dobrze zrobił. Czy zrobił tak jak ja. A ja kiedyś mu powiedziałam każdy robi po swojemu jak zrobisz tak będzie dobrze :slight_smile:

Mi narzeczony bardzo pomagał i angażował się we wszystko dopóki miał wolne. Gdy byłyśmy w szpitalu też mogłam na niego liczyć w 100%. Cała nasza sytuacja z chorobą córki bardzo nas zbliżyła do siebie i umocniła nasze uczucia. Tak naprawdę przez pewien czas nie mogliśmy skupić się na sobie bo mieliśmy dużo obowiązków i problemów, ale one w pewien sposób zacieśniły nasze relacje. Cieszyliśmy się tym że jesteśmy w 3 trójkę i to wszystko. Ja dużo czasu poświęcałam córce i on to rozumiał.
Nie mieliśmy czasu na kino, imprezy, grille czy jakiekolwiek wypady, ale nauczyliśmy się z tym żyć i nie było nam to potrzebne, straciliśmy przez to dużo znajomych bo oni nie rozumieli jak to jest mieć dziecko które wymaga szczególnej opieki.

Darulka to słabi byli znajomi skoro tego nie rozumieli. Ja nie potraciłam znajomych a wręcz przeciwnie. Przyjaciele i znajomi chcieli nas odwiesić. Pytali się co i nas. Chcieli na spacery razem wychodzić. Oferowali swoją pomoc

aneczka wiesz ja mieszkałam przez pierwsze 2 lata u teściów więc nie do końca mieliśmy warunki żeby kogoś zapraszać, zwłaszcza że w łóżeczku małe dziecko które potrzebuje spokoju i ma swój rytm dnia. Jak ktoś przyszedł to nie miał wyczucia, nie rozumiał że dziecko ma swoje pory kompania, spania, jedzenia i wogóle wszystkiego. Jak siedzieli to nawet do 22 albo 23 jak zdarzyło się że przyjechali, to ja już wolałam ich późnoej do domu nie zapraszać. Wiadomo że nie wszyscy, ale niektórzy tak robili. Inni znajomi nas zapraszali, ale my nigdy nie mogliśmy jechać, bo mała była bardzo płaczliwa, żywa, energiczna i ja nigdy nie mogłam posiedzieć, porozmawiać tylko skupiałam się na dziecku. Miała swoje pory brania leków, jak już zdarzył się wyjazd to cała wielka wyprawa. Większość znajomych nie miała dziecka więc dużo rzeczy nie potrafiła zrozumieć.

Rozumiem. Powiem tak jak ktoś nie ma swoich dzieci to zdarza się że nie ma właśnie takiego wyczucia. Do mnie przychodzili właśnie tak żeby nie przeszkadzać. A jak dochodziła pora kapieli to na chwilę przepraszałam szłam kąpać karmiłam i kładłam spać. I wracałam do nich. Nikt o to nie miał pretensji i nawet chcieli już do domu iść ale mówiłam że jak nie przeszkadza im to że na chwilę wyjdę wszystko porobić to mogą posiedzieć to pogadamy później na spokojnie i tak było.
Tylko inna sytuacja jak mieszka się z teściami bądź rodzicami a sami

I mnie pierwszy miesiąc to tragedia jeśli chodzi o relacje z partnerem. Do tego stopnia, że doszło do wyprowadzki na miesiąc czasu .

Monika a z jakiego powodu doszło do wyprowadzki?

U nas kiedy wróciliśmy ze szpitala cały czas był głównie poświęcony dziecku. Córka często chciała jeść, miała potrzebę bliskości to co 1,5 h- 2 h była przy piersi. W między czasie starałam się zjeść coś, wziąć prysznic a kiedy ona spała ja też odsypiałam. Takie były pierwsze 3 tygodnie. Później kiedy unormował się rytm dnia córki, mniej więcej stała godziny snu i możliwość przespania nocki ( córka budziła się tylko raz w nocy) to zaczęliśmy mieć więcej czasu dla siebie. Więc był czas i na spokojną rozmowę i na przytulenie i na omówienie spraw bieżących. Wyjeżdzamy do znajomych ale te spotkania już mają charakter spotkań z dziećmi. Aczkolwiek to bardzo fajna odskocznia, możliwość spotkania się ze znajomymi. Zaplanowaliśmy też jednodniowy wyjazd do pobliskiej miejscowości by pobyć trochę ze sobą.

Niestety ale u nas to coraz większe oddalanie się od siebie . Mąż nie ma czasu dla nas (żony i dwójki dzieci) bo tłumaczy że musi remontować mieszkanie. Ale jak go mówią “to działa w dwie strony”. Kiedy on nagle znajduje czas dla mnie to ja nie mam go dla niego. Nie ze złośliwości. Ale dzieci ciągle coś chcą, samo się nie posprząta, nie wypierze, nie ugotuje. A jeszcze jak słyszę że pranie mi dowiózł, albo że miałby ON na coś ochotę to mnie szlag trafia. Ja ciągle jestem zmęczona, osłabiona a mężowie nie potrafią tego zrozumieć. Pójdą do pracy, odbimbają 8 godzin i myślą że góry zdobyli, że zrobili już wszystko tego dnia. A my mamy musimy być na każde zawołanie dziecka czy w dzień czy w nocy ;-(

Ja bardzo cenię nawet chwilę rozmowy, drobne codzienne gesty, które pokazują że nam na sobie zależy, wspólnie wypita kawa kiedy córka śpi i porozmawianie o sprawach bieżących.

Haha, relacje z partnerem i wspólny czas? No, po kilku miesiącach zdarzyło się nam np razem obejrzeć film. To przy jednym dziecku. Teraz przy drugim chociaż minęło już trzy miesiące od porodu, to nie miewamy na razie czasu na zamianę kilku słów wieczorem, bo mąż musi trzymać dziecko żeby zechciał spać a ja padam do łóżka i zasypiam w ciągu minuty 

aridka u nas podobnie... Malutka za chwilę kończy 3 miesiące,a wieczory, jak na razie spędzamy osobno. Ja w jednym pokoju z małą, się. W drugim pokoju mąż z synem. Jak na razie kiepsko to wygląda, bo mamy kilka fajnych seriali na Netfliksie i nawet nie mamy, kiedy obejrzeć... Wydaje mi się, że jak mała całkowicie zacznie przesypiać noce to coś się w końcu zmieni. Bo też nie ukrywam, że jak on zasypia koło 22, to marzę tylko o tym,żeby iść spać.

My szybko zaczęliśmy wspólnie spędzać wieczory. Gdzieś może od ok 3-4 miesiąca 

U mnie ze wspólnymi wieczorami jest problem, raczej spędzamy je w 3. Mały rzadko zasypia wcześniej niż o 22. Siłą rzeczy jest ciągle obok. I też u mnie seriale czekają, teraz wszedł Wiedźmin i jak nie lubię takich filmów, to ten chcę obejrzeć bo jednak taki głośny w POlsce.

Moja zazwyczaj od 20.30 max 21 już śpi więc wieczór nasz

Aneczka, to super macie. Jednak to ważne, aby mieć nawet tę godzinkę dla siebie. U mnie ostatnio to coraz gorzej. Mały zasypia po 23, a my wtedy już tylko padamy.