My na szczęście nie mamy takiej sytuacji mąż raczej pracuje na miejscu chociaż zdarzają się mu jakieś krótkie delegację ale to jest dosłownie tydzień maksymalnie 2 wiec jakos radzić sobie poprostu trzeba ale w rakich chwilach widze jak duzo maz mi jednak pomaga gdy jest i jak ciężko maja samotne mamy a mimo to dają rade
Drogie mamy
W którymś z moich wcześniejszy postów pisałam już o tym, że bo macierzyńskim muszę oddać dziecko do żłobka i nie umiem sobie z tym poradzić. Otóż znaleźliśmy z mężem inny sposób, zmienia swoją prace na kierowcę co wiąże się z tym, że minimum pół miesiąca nie będzie go w domu. Boje się, że mnie to przerośnie i że tęsknota za mężem będzie za silna… Czy któraś z Was żyje podobnie? Jak sobie radzicie same w domu z dziećmi i jak na Wasz związki wpływa rozłąka? Mam nadzieje, że nie będzie tak źle jak sobie myśle. I że wzmocni to nasz zwiazek, a nie wręcz przeciwnie…
U mnie partner co prawda jest na miejscu ale też dużo pracuje bo mamy w) asną działalność i po prostu musi tak pracować. Czesto jest tak ze wychodzi z rana i wraca jak corka już spi. W zasadzie wolną robi sobie tylko niedziele i to jest czas kiedy spedzamy razem. A nawet pol niedzieli bo odsypia nocke i wstaje o 14. Najgorzej byko jak corka byla malutka i byla zima bo ciezko nawet sie na zakupy wybrac z niemowlakiem. Teraz dajemy rase bo zawsze pakuje corke i razem jedziemu np do sklepu czy cos zalatwić. Niedlugo konczy mi sie urlop macierzynski i yez myslę o powrocie do pracy i oddaniu corki do zlobka i wydaje mi sie ze w jakis sytuscjach waznych bede mogla liczyc na wsparcie kogos bliskiego z rodziny, babci czy siostry.
Mój facet pracuje tak że wyjeżdża w poniedziałek i.wraca w piątek albo w sobotę nie możemy sobie niestety pozwolić na to.by dłużej siedział w domu bo nas na to nie stać nie powiem bo momentami jest ciężko kiedy dziecko widzi mnie non stop o spędzam z nim 24/7 ale jednak.wiedzialam na co się pisze najgorsze to przeczekać najgorsze A potem będzie już okej nie pokazuj słabości twoje dziecko czuje jak coś się dzieje
My mam trójkę dzieci i dajemy radę. Maz pracuję na miejscu od 7 do 15 ;)) My rani do przedszkola później obiad, ok 12 do przedszkola. Pozniejroznie jak jest ciel to plac zabaw, a jak zimno to wracamy do domu,ok 15 obiad i już Maz jest ;D
Męża mam na codzień bo nie ma takiej pracy że w trasie by był. Ale i bym nie chciała tak żeby pracował. A co do opieki nad dziećmi daje radę jak jest w pracy. Mam 2.5 letnia córkę i prawie dwutygodniowa córkę. Starsza jest grzeczniejsza jak zostajemy same.
U mnie męża nie ma prawie cały czas.jestem z trójka dzieci sama.w tygodniu jest kilka godzin w domu.W soboty ogarnia dom( koszenie i takie tam) a niedziele mamy dla siebie.To kwestia przyzwyczajenia,początki zawsze są trudne.Ale z dwojga złego niech maz pracuje niż dziecko dac do żłobka.
Ja co prawda mieszkam z teściami ale oni nie bardzo mi pomagają ale wracać się bardzo lubią moi rodzice od kilku lat pracują za granicą i zresztą też nie bardzo pomagają bo mają inne wnuki mąż też pracuje za granicą i rzadko przyjeżdża bo chcemy się budować i wiadomo że potrzebujemy pieniędzy nie powiem jest ciężko oczywiście nie tak jak z 2 czy trójka ale też jest ciężko
Ja co prawda mam swojego męża codziennie wieczorem w domu i bardzo mi pomaga. Nie wiem jakbym dawała radę.. nie no pewnie jakbym musiała to bym dawala.
Moja szwagierka jest w podobnej sytuacji. Jej mąż jeździ tirem, 3 tygodnie jest w trasie, tydzien w domu. Jak przyjeżdża to non stop się kłócą, dzieci są rozbebeszone bo sobie nie radzi z nimi.. zawsze praktycznie wszędzie chodzi sama.. wszystko jest na jej głowie. Nauczyli się żyć już osobno i ciężko im się dogadać. On nauczył się życia jako "kawaler" a ona nauczyła się z jest skazana tylko na siebie.
Ale wiadomo to wszystko zależy od podejścia i charakterów ludzi w danej sytuacji .
Wiadomo, ze teraz jak mąż jeszcze pracuje na miejscu to radzę sobie sama. Zajmuje się synkiem, coś ugotuje, coś posprzątam. Ale mąż wraca z pracy to zawsze mnie trochę odciąży, pobawi się z synkiem, skoczy do sklepu. Ale tez mamy takie swoje rytuały, np razem kąpiemy synka, mąż go w nocy usypia Itd. A jednak być samej przez 2 tygodnie to inna sytuacja… A do tego z mezem jesteśmy razem cały czas. Jedynie kiedy się rozstalismy na dłużej to mój poród w szpitalu i teraz wyjechałam sama z dzieckiem pierwszy raz na tydzień i już tylko myśle co on tam robi sam i ze bym wolała go mieć przy sobie. Ciężki temat… ale może jakoś się przyzwyczaimy. Byle dociągnąć aż mały podrośnie i pójdzie do przedszkola.
Mój mąż na razie pracuje w domu, więc odkąd syn się urodził, to mam go na miejscu i w razie czego wsparcie. Niedługo pewnie będzie musiał wrócić do biura, bo luzują obostrzenia i też mi się to nie uśmiecha. Ale co zrobić, przecież sobie poradzimy :)
Ja na szczęście też męża mam na co dzień. Pracuje od 8-17 .W domu zazwyczaj jest na 17:30.Od początku sporo pomagał mi przy synu razem z córką, także narzekać nie mogę :)
Moja siostra od jesieni sama zostaje z dziećmi na 3 tygodnie i na tydzień przyjeżdża jej mąż z Niemiec. Nie zazdroszczę im bo jednak nie "wygląda" to dobrze. Sama wszystko musi ogarnąć, dobrze,że ma mnie po sąsiedzku to w razie "W" jej pomagamy z mężem. Nie chciałbym być w takiej sytuacji jak oni żyją. Ale wiecie jak to jest... życie. Radzić sobie jakoś trzeba, raz jest lepiej,raz gorzej.
Druga siostra już od prawie 9 lat żyje tak jakby sama ,bo jej mąż pracuje w Norwegii.Roznie przylatuje,raz co miesiąc,raz co dwa. Wtedy jest z nimi tydzień lub dwa. Raz do roku na urlop 3tygodniowy. Siostra nauczyła się żyć sama i radzi sobie sama , nie było innego wyjścia. Oboje są nauczeni życia osobno. Pierwsze dni po powrocie jest dobrze, później tylko kłótnie.Jedynie teraz czego im nie brakuje to tylko pieniądze... Nigdy nie chciałabym tak żyć.Zdrowy rozsądek dawno ich opuścił.Ale wiadomo to tylko moje zdanie, każdy żyje po swojemu.
Nie pocieszacie… :( teraz mniej się boje o to jak dam zrobię radę z dzieckiem bo mam bardzo blisko siostry, rodziców moich i męża wiec w razie co pomoc będę miała. Teraz to bardziej boje się o relacje z mezem :o
Karcie, to ze u kogos są kłótnie to nie znaczy ze u ciebie bedą. Ja znam małżeństwo gdzie mezyczyzna pracujr jako kierowca tira i nie ma go co trzy tygodnie a ja co niektorzy mogli by pozazdroscic tak fantastycznej relacji. Kazda para jeat inna i inaczej bedzie sobie radzila z rozstaniem
Rozłąki nie zawsze są dobre. Wiem ja powiedziałam że tak jaoew i nie chcę żeby było
Rozłąka nigdy nie jest łatwa dla związku, dla dzieci także. Wiadomo ze inaczej jest jak tato idzie do pracy ale wraca za kilka godzin, a inaczej jak nie ma długo w domu. Ja nigdy nie byłam w takiej sytuacji, na pewno lekko nie będzie ale jakoś dacie radę. A myslałas może o jakiejś pracy na pół etatu i żłobek. Też bardzo nie chciałam oddać dziecka do żłobka, i siedzę z nim w domu teraz będzie szedł do przedszkola, ja jestem w kolejnej ciąży więc będę w domu dalej. Ale mimo wszystko już niech idzie
Karcie, może nie będzie tak źle.Tak naprawdę to wszystko zależy od Was. Jeśli teraz jest między Wami dobrze ,to dalej mimo wszystko tak będzie,zobaczysz. Ważne abyście zawsze znajdywali wspólny kompromis w razie problemu.
Niezakladaj odrazu najgorszego. Rozlaka to nie koniec swiata, partner nie opuszcza cie na zawsze. Pomysl o pozytywnych apektwch
nie ma co zakłądac najgorszego, co ma byc to bedzie, miejmy pozytywne nastawienie
ale faktycznie relacje sie osłabiają...ja juz funkcjonuje 10 lat sama mimo ze jest mąż.tez mielismy kryzysy i to nie raz...ale obydwoje zawsze dązymy by byc nadal razem i poprawiac relacje.