Wsparcie taty przy karmieniu piersią

Nikogo chyba nie trzeba przekonywać jak ważne jest karmienie piersią. Nie każdy jednak zdaje sobie jednak sprawę z tego, że zwłaszcza początki tej drogi mogą być wyboiste. Zaangażowanie obojga rodziców z pewnością może pomóc w jej pokonaniu.

Więcej o wsparciu w karmieniu piersią: http://canpolbabies.com/pl/porady/porada/mothers/6/6587-wsparcie-taty-przy-karmieniu-piersia

Mamy, a czy Wasz partner też Was wspierał w pierwszych tygodniach po porodzie?

mam nadzieję, że bedzie :slight_smile:

Oj tak pomoc męża jest bardzo ważny mi mój małżonek bardzo pomógł i tak kiedy miałam problemy np. z bólami piersi, zaraz leciał do apteki po jakieś dobre rady i produkty i tak kupił mi nakładki na sutki albo kremy na podrażnione sutki albo zabierał dziecko i je zabawiał bym jak mogła w tym czasie zadbać o piersi. Dużą pomoc miałam z jego strony i cieszyłam się że nie mówił do mnie tak jak inni że po co się tak męczysz daj butelkę i po kłopocie. Myśmy sobie cenili mleczko naturalne a o tych naszych początkowych problemach z karmieniem naturalnym szybko zapomnieliśmy.

Na początku tak, nawet bardzo. Obecnie karmię córę już 1,5 roku i mój mąż uważa, że to za długo. Wręcz obarcza mnie winą, że córa tak bardzo jest przyzwyczajona do piersi i do mnie. Muszę powiedzieć, że często się nawet o to kłócimy ostatnio.

Moj maz na poczatku karmienia bardzo mnie wspieral. Pamietam ze w ciazy wiele rozmawialismy o wyzszosci karmienia nad mieszanka mleczna, moj maz nawet zakupil opakowanie tego specyfiku by sprobowac co to takiego. Nie byl zachwycony. Gdy urodzila sie corka byl przy nas, widzial lzy w moich oczach gdy w 2. dobie po porodzie zdecydowalam sie podac corce kilkadziesiat (20? 30?) mililitrow mieszanki przez sonde (strzykawka z rurka podlaczona do brodawki - dziecko pije mm, ale ssie piers i pobudza laktacje). Wspieral mnie gdy przy poranionych brodawkach przystawialam corke skrecajac sie przy tym z bolu… potem, tak jak u madzi, byl etap gdy naklanial mnie do odstawienia, denerwowal sie ze corka tak jest do mnie przywiazana. Potem corka troszke podrosla, zaczela wiecej sie z nim bawic, troche tez ograniczyla juz ssanie piersi i temat umarl smiercia naturalna. Wszyscy sa zadowoleni, a ja nadal karmie prawiepoltoraroczna corke :slight_smile:

Mysle, ze nie zaszlybysmy jednak z naszym karmieniem tak daleko, gdyby nie wsparcie meza i mojej mamy na samym poczatku.
(Dodam tez ze moja mama karmila oboje swoich dzieci mm, bo nasluchala sie od poloznych ze piersi male a dzieci duze i “zarte”, ze brak pokarmu… W czasie mojej ciazy obydwie wiele sie o laktacji dowiedzialysmy i mama bardzo mi kibicowala, dbala tez o kontakt skora do skory po porodzie itp… :slight_smile: )

Wsparcie mojego męża przy karmieniu piersią było wielkie, gdyby nie on to pewnie bym się poddała i od razu przeszła bym na mm, ale pomoc i wsparcie jego strony było tak ogromne, że udało mi się karmić :slight_smile:

Wsparcie mojego narzeczonego bylo ogromne i bardzo dla mnie wazne, przede wszystkim w momentach kiedy wystapily nawaly pokarmu i brak sily zeby pompowac laktatorem, czy tez wysoka goraczka i brak sily. Obecnosc i pomoc bardzo pomogly w pierwszych tygodniach.

Mi również bardzo pomógł mąż w pierwszych tygodniach życia córki. Na samym początku walczyłam o karmienie piersią, przystawiałam córkę często do piersi a ona przy tym bardzo się rzucała, nie chciała ssać. Mąż w tym czasie przygotowywał mleko modyfikowane i kiedy córka strasznie już płakała brał ja do siebie i karmił. Po wielu próbach przy wsparciu męża udało mi się całkiem odstawić mieszankę, nie było łatwo ale warto było. Dzięki niemu mogłam sobie odpocząć i na chwilkę zdrzemnąć się. Często ją odkładał do łóżeczka kiedy ja byłam zmęczona. teraz kiedy jest już większa bawi się z nią coraz więcej ale nadal muszę go zachęcać:)

u nas pomoc męża też była szczególnie wtedy kiedy była potrzebna, u nas mąż późno wraca ale jak ma wolny czas to również bawi się z córką

Mój mąż bardzo mi pomaga i pomagał od pierwszych dni. Jak urodziłam musiałam dawać Małemu mm ponieważ w moich piersiach było pusto. Bardzo mi kibicował kiedy starałam się rozkręcić laktację, dodatkowo w nocy zawsze podawał mi Syna (tak robi do tej pory) i odkładał go do łóżeczka. Jak był maleńki chodził z nim do odbicia. Bardzo się we wszystko angażował. Teraz jestem drugi raz w ciąży i nadal karmie Syna. Wszyscy mi mówią, że absolutnie muszę przestać bo przecież jestem w ciąży. Ale mój mąż zawsze wszystkich sprowadza na ziemię i mówi, że my wiemy że jestem w ciąży, zdajemy sobie ze wszystkiego sprawę ale to nasza decyzja i skoro nic się nie dzieje moge karmić piersią a decyzja o odstawieniu będzie nasza i nie będzie poparta żadnym namową.

Moj mąż bardzo mnie wspierał w pierwszych tygodniach. Był z nami pierwsze 6 tygodni w domu i to było naprawde nieocenione jak dla mnie. Pierwsze tak trudne tygodnie przyzywał razem ze mną zarówno w dzień jak i w nocy. W dzień zajmował sie dużo maluszkiem, podczas gdy ja czesto odsypialam nieprzespaną noc. Rowniez przebieranie maluszka to bylo zajecie w 70% należąc do meża. W nocy podawał mi malucha do piersi oraz godzinami bujał zeby tylko maluszek zasnął, oczywiscie na zmianę ze mną.
Co do tego, jak mój maż “zachowywał” sie w pierwszych tygodniach, uwazam ze powinien dostać złoty medal. Tyle razy wspierał mnie dobrym słowiem, kiedy miałam chwile zwatpienia, ile razy tulił mnie, kiedy płakałam z niemocy. Był dla mnie dużym wsparciem oraz dodatkowa parą rąk, kórej tak bardzo wtedy potrzebowałam

Mój mąż był także bardzo zaangażowany. Pierwsze karmienie bardzo mocno razem przeżywaliśmy, choć nasz synek nie miał z nim żadnego problemu. Po prostu siedzieliśmy razem przytuleni przez 40 minut i wpatrywaliśmy się wzruszeni w maluszka, który ssał pierś. Zabawne było także to jak mąż biegał po Panią specjalistkę od laktacji, aby przyszła do nas i nam pokazała wszystkie możliwe pozycje karmienia piersią i sprawdziła czy robimy wszystko poprawnie - mimo że uczyliśmy się tego wcześniej i że nasz synek nie miał żadnych problemów z jedzeniem :slight_smile:
W nocy mąż wstawał do karmienia razem ze mną, a w ciągu dnia także dbał o to, abym miała wygodną pozycję do karmienia, aby maluszek czuł się dobrze. Bardzo lubił także kłaść synka na brzuszku na swojej klatce piersiowej po karmieniu i nawet ucinać sobie z nim w tej pozycji drzemkę. Pomagał mi również poza domem, gdy trzeba było nakarmić synka w miejscach publicznych - zawsze potrafił dobrze zaaranżować przestrzeń, albo znaleźć jakieś ustronne miejsce, w którym będziemy się dobrze czuli.
Kiedy natomiast nadszedł czas odstawienia od piersi (synek miał około roku i 7 miesięacy) mąż bardzo przeżywał, czy to aby na pewno dobry moment.
Nawet dziś rozmawialiśmy o tym, że po narodzinach drugiego synka chciałaby po roku wrócić do pracy (jestem w 34 tygodniu) i mąż bardzo długo zastanawiał się jak możemy to zorganiozować, aby tak wcześnie nie rezygnować z karmienia piersią :slight_smile:

Mój mąż był także bardzo pomocny w wychowywaniu syna i córki. Przy córce miałam bardzo duże problemy z karmieniem piersią byłam zmuszona odciągać pokarm laktatorem i podawać dziecku ze strzykawki ponieważ mama urodziła się bardzo mała i nie miała siły ssać. Także karmieniem córki w nocy zajmował się głównie mąż który odciągnięty pokarm podawał jej ze strzykawki i tak Działaliśmy prawie miesiąc czasu. Jak ja karmiłam mało w nocy to zajmowało mi to 3 godziny natomiast tak zajmował się tym mąż to 30 minut i szli spać. Także bardzo często do sypialni w pozycji że córka leżała u męża na brzuszku i do tej pory tak zostało ponieważ bardzo to lubi.

Mój partner oczywiście mnie wspierał, ale czy chodziło tu konkretnie o karmienie piersią? Chyba nie… Jedyna pomoc przy karmieniu na początku była taka, że przez pierwszy tydzień po wyjściu ze szpitala podawał mi w nocy dziecko do karmienia. No i czasem podał poduszkę do podłożenia na kolana, żebym nie musiała dźwigać córki, kiedy postanowiła sobie jeść godzinę :stuck_out_tongue: Dla mnie wsparciem takim psychicznym było to, że mąż nie patrzył się dziwnie na staniki do karmienia, wkładki laktacyjne, laktatory i zalaną mlekiem piżamę! :slight_smile:

Mój mąż pomagał mi od początku cieszył się że jest mleko i maluszek dostanie co najlepsze. Gdy maluszek mial skoki rozwojowe i nie koniecznie umiał się skupić na jedzeniu pomagał mi zachęcić go do jedzenia :slight_smile: powtarza mi zawsze że naprawdę podziwia mnie ze mam taką zaciętosc,że pomimo wszystkich problemów dalej karmie. Plus mówi że to naprawdę ekonomiczne bo jednak mleko modyfikowane dużo kosztuje a dzięki temu że karmie zamiast mleka młodemu można kupić inne rzeczy :slight_smile:

Bebusia, powiem szczerze, że nigdy nawet się nad tym nie zastanawiałam i dla mnie i dla męża to było takie jakieś naturalne. Naturalna kolej rzeczy. A laktator sam mąż pomagał wybierać :slight_smile:
Aisa, mój to samo mówił :slight_smile: a jak jedną noc musieliśmy karmić córę mm, i ja ją uspokajałam, a on robił mleko w tym czasie, to powiedział, że karmienie piersią jest zdecydowanie wygodniejsze!

U mnie jak u Ciebie Madzia. Wszystko dla nas było na tyle naturalne że ani ja ani mąż chyba nie za bardzo zwracaliśmy na to uwagę.
Mój Mąż pomaga mi że wszystkim od początku wstawał do młodego razem ze mną. Najpierw przynosił go do łóżka po wcześniejszym przebraniu pampersa bo u nas była przeciągnięcie się, kupka i sygnał do wstawania ja w szczególności na początku w tym czasie zwlekałam się z łóżka po cięciu i po na karmieniu młodego brał go do odbicia albo jak się nie odbiło odkładał do łóżeczka. Pomoc męża była i do tej pory jest nieoceniona :slight_smile:
A karmienie piersią jest super. Najtańsze, najzdrowsze, najszybsze bo mleko zawsze pod ręką i najpiękniejsze.

To ja na początku byłam strasznie zosią samosią, nie pozwalałam mężowi wstawać, wszystko chciałam sama i sama. Na szczęście mi przeszło, nie ma co się tak zarywać. tatusiowie równie dobrze zajmują się dziećmi:) Choć ja uważałam, że sama zrobię to najlepiej.

Madzia ja też uważałam że sama zrobie wszystko lepiej jednak wiele koleżanek mi powiedziało że jak od początku będę wręczać męża to on później nie będzie chciał pomagać. Ja mu niczego nie zabraniałam a że sama po nim jak nie widzi poprawiłam i robiłam to po swojemu to już inna sprawa. Nigdy nie wolno krytykować a później ewentualnie poprawić. :slight_smile: