Czy dużo nosicie na rękach?

Wiadomo, zależy to od dziecka. Wiem, ze niektóre dzieci są  nieodkladalne. Ja nosze mała w ciągu dnia na rekach ileś razy, czasami po prostu się tego domaga. Potrzebuje bliskości i ją dostaje. Ale czy wariować i nosić/ trzymać dużo w momencie, kiedy dziecko się jakoś specjalnie o to nie ubiega? Chodzi mi o budowanie więzi. Gadanie do dziecka, gdy leży tez chyba buduje relacje (?). W ciągu dnia mała leży w koszu mojżeszowym , na rozłożonym kocyku na narożniku, no i czasami ręce.  Mała ma 2 miesiące. Wcześniej nosiłam wiecej, nachylalam się do niej i w pewnym momencie strasznie zaczęły bolec mnie plecy. 

Uważam że jeżeli jakoś specjalnie dziecko się o to nie ubiega to jest to odpowiedni moment aby wykorzystać na inne czynności jakieś obowiązki domowe odpoczynek samemu Natomiast jeżeli dziecko domaga się tego aby wziąć na ręce i jak najbardziej ta bliskość jest wskazana Przynajmniej ja jestem tego zdania i zawsze się tego trzymałam mój malutki dawniej pamiętam że dużo potrzebował tej bliskości tego znoszenia przytulenia wtedy się uspokajał i ja mu tego nie oszczędzałam nie mogę powiedzieć że jakoś bardzo się przyzwyczaił i potem był nieodkładalny po prostu były takie momenty w jego życiu kolki jakieś ciężkie wychodzące zęby gdzie potrzebował tego przytulenia więcej gdy Dolegliwości ustąpiły już tak bardzo się nie upominał Teraz gdy już jest trochę większym chłopcem nie mam z nim takiego problemu żeby ciągle przychodził i upominam się o to aby w każdym momencie nosić go na rękach nie po prostu goni sam czasami przyjdzie przytuli się ale to na moment i leci bawić się dalej natomiast jak dziecko się nie upomina to też chyba nie ma go Co brać na siłę

Ja moja córkę przez pierwszy miesiąc cały czas na rękach nosiłam dokąd nie kupiłam bujaczka.

Ja nosiłam na początku potem stopniowo starałam się raczej od tego odchodzić bo potem jak się dziecko jednak przyzwyczai to jest przerąbane dlatego wolałam z wózku pobujać albo bujaku niż non stop nosić na rękach 

My dużo nosiliśmy bo dziecko tego wymagało. Płakał jak był odkładany. Do tego jest antywózkowy, nie daje się uspać w wózku. Spacery max 45 minut i jest ryk bo chce na ręce. Zainwestowaliśmy więc w chustę do noszenia i to był strzał w dziesiątkę. Plecy mniej bolały. Teraz też chce się nosić ale o wiele mniej. Jak przyjdzie to się przytuli i na tym koniec. Nawet częściej chce chodzić na czworaka sam. Czy żałuję że tyle nosiłam? Nie. To był mój wybór ;)

A ja cóż myślę że nosiłam niewiele bo tylko wedle potrzeby po karmieniu do odbicia i odkładałam dużo mówiłam do synka i glaskalam był dotyk ale nie noszenie:) nigdy nie miałam mocnych rąk a poza tym też uważam że się przyzwyczaja 

Ja nie nosiłam jakoś bardzo dużo, chyba tyle ile tego potrzebowała i wymagała:p

Ja nosiłam często synka i się przyzwyczaił później jak by starszy nie szło go do wózka odłożyć na dłuższą chwilę .

Wiecie ja się bałam że też przyzwyczaję do ciągłego noszenia. Ale teraz po roku jak już sam popyla na czworakach to coraz mniej się chce nosić. 

Mój strasznie dużo chciał na rękach nawet teraz jak już chodzi czasami kręgosłup aż daje popalić 

Moja bardzo lubi być na rękach, albo chociaż leżeć koło mnie. Noszę ją dużo chociaż nie chciała bym przyzwyczajać.

A co tam nosic nie nosic;)

Maluszki jesli potrzebuja sie przytulić uspokoić w rekach mamy to widocznie tego im teraz potrzeba;)

My mlodszej mielismy nie lulac  miala usypiac sama ;) w efekcie usypia na rekach ;) jeszcze potrafi mruczec ze źle nie tak bujam ;D

Bliskosc mamy czy taty dla takiego malucha jest wazna i czemu z tego rezygnowac;) tyle ze potem sie przyzwyczajaja i takie koala przyczepione do rak mamy ;) 

ja córki nie chciałam przyzwyczajać i się udało nie musiałam nosić. Młody od początku był sporo nosozny bo jego kolki to był kosmos, takze dalej to jego ulubiona forma relaksu :)

u nas też syn bardziej wymagający niż córka 

Mazia u was też inna sytuacja, bo młody kolki miał więc to też inaczej. Wiadomo, że człowiek nie chce przyzwyczajać, ale ta bliskość mamy jest potrzebna;P

tak sie mówi ze rodzice przyzwyczajają, ale własnie jak coś dolega kolki jakies skoki rozwojowe czy zabki to jak tego malca nie brać i nie ukoić bólu własnymi ramionami? a takie dolegliwosci to jedne sie kończą zaczynają kolejne

Aniss dokładnie jak się dziecku coś dzieje to człowiek nosi, a że taki maluch często płacze to siłą rzeczy ląduje w naszych ramionach 

Jak to w życiu, łatwo się mówi żeby nie nosić a potem i tak trzeba nosić bo płacze co coś dolega. Wiadomo jak jest grzeczne, leży czy śpi to każda mama się cieszy że nie musi nosić ;)

Moja mała zwyczajnie nie lubi byc noszona. Chodzi o pozycje w poziomie. U nikogo nie wytrzyma dłużej niż minute czy dwie. U mnie również ledwo co się daje.. stad moja niechęć do noszenia. Czy to mozliwe żeby wszyscy ja zle nosili ??? Jestem umówiona do fizjo w przyszłym tygodniu. Moze to wzmozone napięcie mięśniowe. jeżeli nie to ja już nie wiem. Może wszyscy zle ja trzymamy (w co bardzo wątpię), może po prostu nie lubi ??

Układam ja na klatce piersiowej i chyba jej tak pasuje. wiadomo, trochę sie wierc, ale zasypia. Tylko, ze ona ma 11 tygodni i zadziera już głowę w tej pozycji bardzo mocno. to jej nie zaszkodzi ?