Mam wózkowy problem

Hej, czy tylko mnie doprowadza do szału problem z wózkiem?

Chce coś załatwić w urzędzie - schody, brak podjazdu. Idę do sklepu - nie wejdę, bo schody. Jeśli już wejdę - nie można się ruszyć, bo wszędzie na podłodze leżą zgrzewki wody, kartony etc., do tego krawężniki, chodniki - które nagle się kończą…

chamstwo ludzi tez nie zna granic - nie oczekuję, że ktoś pomoże mi wtargać wózek, otworzy drzwi itp (tak samo, jak nie oczekiwałam ustępowania w kolejce itp jak byłam w ciąży), ale zamknięcie drzwi przed nosem, puszczenie ich na wózek , wepchanie się przede mnie - jeśli już ogarnę otwarcie drzwi… masakra jakaś.

I tak sobie pomyślałam, że młoda kiedyś z wózka wyrośnie i ten problem nie będzie mnie dotyczył - ale co mają powiedzieć niepełnosprawni, którzy na wózkach spędzają całe życie?

Jak nie mieliśmy dziecka i nie potrzebowaliśmy różnych udogodnień, to myślałam że miasto jest całkiem dobrze przystosowane do osób z wózkami. Dopiero jak zaczęłam chodzić z wózkiem to zobaczyłam jak bardzo się myliłam. Wszędzie wysokie krawężniki na które trzeba wręcz wskakiwać. Podjazdy o rozstawie niedostosowanym do wózków z dziećmi (np. tylne koła pojadą podjazdem a przednie o węższym rozstawie wpadają w przestrzeń pośrodku) albo o tak ostrym nachyleniu że strach schodzić a pod górę trudno wepchnąć. Autobus niskopodłogowy, ok da się wejść do środka ale żeby wyjść to jest tak wysoko nad chodnikiem że wózek musi wyskakiwać równo na 4 koła, bo jak się przechyli to dziecko w gondoli przejeżdża z jednego końca na drugi. W sklepach przejścia też za wąskie dla osób z wózkiem. Takich przykładów to można wymieniać chyba w nieskończoność.
To co pozytywnego zauważyłam to właśnie że ludzie są bardziej uczynni dla kobiety z wózkiem (przynajmniej w moim przypadku). Jak byłam w ciąży i do końca miałam nieduży brzuch, to nikt mi nie ustąpił miejsca w komunikacji miejskiej ani nie przepuścił w kolejce. Nie upominałam się o to. A teraz właśnie otworzą mi drzwi do sklepu czy po prostu dłużej przytrzymają, w przychodni przepuścili nas bez kolejki, w supermarkecie kasjerka też obsłużyła mnie poza kolejnością i parę podobnych sytuacji. Myślę że zależy to od ludzi na których się trafi. Na infrastrukturę miasta wpływu nie mamy niestety, musimy sobie radzić.

Jeśli chodzi o kobiety z wózkiem dziecięcym to np idąc tylko na pocztę lub do urzędu problem można rozwiązać w ten sposób, żeby zaopatrzyć się w chustę i wówczas wózek zostawić sobie na spacery, a na miasto nosić dziecko w chuście. Maleństwo mamy cały czas przy sobie, a obie ręce mamy wolne, żeby wszystko pozałatwiać i nie musimy przejmować się krawężnikami i schodami.

Tylko gorzej jak się pojawi “chustowy problem” tzn. koleżanki synek od początku nie tolerowal chusty, nie lubił być noszony i ciągle im płakał, a w wózku tego problemu nie było.
Co do problemu niedostosowania miast do wózków również się zgadzam. Ja za około miesiąc rozpoczne spacery z wózkiem o pierwszy problem będzie już w bloku - 3 piętro bez windy, a na dole wózka nie zostawię, bo ciągle drzwi na klatkę są popsute i każdy może wejść. Pozostaje piwnica - zawsze to mniej schodów… Podjazdy na osiedlu np. żeby zejść ze schodów (osiedle na dosyć wysokiej gorce) w kierunku przystanku autobusów miejskich są baaaardzo strome, więc nie zjade z wózkiem po nich… Samo osiedle jest niedostosowane, a co mówić wyjechać dalej…

Pomysł z chustą jest fajny na krótsze spacery, pod warunkiem, że dziecko ją toleruje. Poza tym kiedyś i tak dziecko wyrośnie z chusty i trzeba będzie przesiąść się do wózka, więc problem jest nieunikniony.
Również uważam, że miasta, sklepy, restauracje i wszelkie inne miejsca są niedostosowane do wózków. Sama spaceruję z córką 3 razy dziennie i się ciągle denerwuję na krawężniki, na schody w sklepach, na zbyt wąskie alejki między półkami… Oj można by wymieniać.
A już najbardziej “śmieszą” mnie sklepy zabawkowe bez podjazdów dla wózków. Spotkałam się z wieloma takimi. W jednym tylko widziałam kartkę z napisem, żeby prosić o pomoc w wniesieniu wózka! Zdziwiona byłam ale w sumie zawsze to jakieś rozwiązanie. Byłam kilka razy w tym sklepie i nie musiałam nawet prosić o pomoc. Pan widząc zbliżający się wózek już wyskakiwał ze sklepu i służył pomocą:)

To racja. Mimo wszystko myślę, że warto spróbować z chustą. Oczywiście zdarza się, że nie każde dziecko za nią przepada, czasami po prostu maluch musi 'dojrzeć' do tego, ale jednak zdecydowana większość dzieci lubi noszenie w chuście, bo to jednak bliskość mamy, której potrzebują i do której są przyzwyczajone przez całą ciążę.

Dziewczyny, u mnie taki sam problem… @Iza, podobnie jak u Ciebie, już w bloku brakuje podjazdów. My akurat mieszkamy na parterze, ale to 9 schodków, a żeby z chodnika wejść do klatki - kolejnych 9. Niby nie jest to dużo - można wózek wciągnąć, albo powolutku nim zjechać, ale z pierwszej ciąży pamiętam jakie to było wygodne, gdy bobas zasnął w wózku, ja po cichutku wracałam do domu, zostawiałam wózeczek na balkonie i miałam jeszcze te kilkanaście minut, aby coś ogarnąć. Tu raczej się nie uda. Dlatego też tak ważna była dla nas waga wózka - staraliśmy się wybrać jak najlżejszy, abym po cc i po urlopie męża sama dawała sobie z nim radę. Powiem szczerze, że szukałam nawet jakiś formalnych możliwości, aby odwołać się do naszej spółdzielni mieszkaniowej i prosić / żądać zrobienia podjazdu choćby na te schody do klatki, ale niestety niczego takiego nie znalazłam… A moja spółdzielnia jest wyjątkowo dziwna i raczej sama z siebie, zainspirowana moją prośbą, niczego podobnego nie przygotuje (nawet wózków zakazuje trzymać na klatce schodowej pod drzwiami własnego mieszkania) :wink:
W naszej dzielnicy, podobnie jak u Was, podjazdów brak, krawężniki wysokie, o tyle dobrze, że nia mamy żadnych górek czy wzniesień… Chyba niestety nie ma na to rady…

Dopiero jak przeczytałam Wasze wpisy to zaczęłam zwracać uwagę jak to wygląda u mnie na osiedlu i muszę niestety napisać, że fatalnie :confused: Nawet wejście do bloku nie jest przystosowane. Ja planuję zostawiać stelaż wózka w aucie i wnosić sama gondolę bądź fotelik. Też zwracam uwagę na wagę wózka, bo mieszkam na II piętrze w bloku bez windy, a teraz widzę że mi się to przyda nie tylko przy wnoszeniu do domu, ale w codziennym użytkowaniu poza domem.

nie no jest ciężko z tym.
u mnie dochodzi problem taki, że mieszkam ok 2km od centrum miasta.
Trasa na spacer spoko, ale chusta u mnie niestety odpada - przy takiej odległości musze byc zaopatrzona we wszystko dla Młodej, a chusta + torba + ewentualne małe zakupy to troche za dużo.

Urząd jest w starej kamiennicy - drzwi mogą zabić, a schodów tam jest co niemiara. Zostaje jazda autem i targanie nosidełka (akurat mam dość ciężkie, zależało mi, by było solidne, a stwierdziłam, że i tak zawsze bedę je wpinać w stelaż - och, cóż za naiwność), ale co nas nie zabije, to nas wzmocni :slight_smile:

Jestem ciekawa jak to będzie w zimie :slight_smile:

A ja nie mam żadnych problemów z jazdą wózkiem po mojej miejscowości. Wszystkie urzędy są przystosowane do wjazdu z wózkiem, sklepy także. A w razie czego są u mnie bardzo pomocni ludzi, którzy w takich sytuacjach bardzo pomagają.

U mnie niestety również do większości urzędów nie mają dostępu kobiety z dzieckiem w wózku a co tu mówić o osobach niepełnosprawnych. Brak pojazdów, wysokie krawężniki , kilka schodków, do tego wąskie przejścia- drzwi. Zupełnym przeciwieństwem są sklepy i supermarkety. Tam do każdego jest podjazd , drzwi automatyczne. Jeśli chodzi o pomoc przechodniów i innych ludzi to zazwyczaj można na każdego liczyć.
Dlatego zazwyczaj sprawy urzędowe organizuję sobie tak by nie zabierać ze sobą dziecka tylko zostawić go pod opieką męża lub babci.

My z mężem tez dostrzegliśmy właśnie, że tacy niepełnosprawni naprawde maja w naszym pieknym świecie naprawdę cieżko. Ja nawet nie mogę pójśc do osiedlowego NIEMAŁEGO sklepu z córką biorąc wózek, bo tak jak mówisz, co z tego, że do sklepu jest podjazd, jak wszędzie na podłodze stoją kartony, zgrzewki, skrzynki itp. Szkoda gadać, ale chyba nie da się z tym nic zrobić. Mnie już jak w ciąży byłam irytowało, że będąc już w naprawdę zaawansowanej ciąży nikt nawet nie wpuścił mnie przed siebie w ogromnej kolejce do kasy DLA KOBIET W CIĄŻY I NIEPEŁNOSPRAWNYCH. Każdy patrzył w podłogę udając, że mnie nie widzi, choć nikt nie był tam ani w ciąży, ani niepełnosprawny… Nawet kasjerka nie zwróciła uwagi, a mi głupio było się upominać…

No właśnie najgorzej mają chyba osoby niepełnosprawne niejednokrotnie widzę kogoś na wózku który próbuje gdzieś wjechać i ma trudności mimo że w chodniku jest takie specjalne "zniżenie" chyba każdy wie o co chodzi, ale mi nie jednokrotnie też było ciężko wjechać z synkiem po schodach mimo to że był zrobiony specjalny podjazd dla wózków 

takie rzeczy widzi sie w momencie jak trzeba z nich korzystać;( 

u nas na osiedlu póki co ułatwienia i dogodnienia co chwila robią;) schody do klatek schodowych są ale obecnie też wykonują podjazdy bezpieczne i nie tak strome aby włansie zarówno mama jak i niepełnosprawny człowiek sam sobie poradził z wjazdem jedyny minus to żle pomyslane otwieranie drzwi do wejscia;( bo ay wejść trzeba sie cofnać pod sam skraj schodów;( 

Ja mam zawsze problem, bo moj wózek nigdy nie obejmuje tych zjazdów na schodach, a jak nie ma takiego specjalnego zjazdu to muszę wózek dzwigać, dla mnie to nie problem, ale co mają powiedzieć właśnie osoby niepełnosprawne?