Rodzicielstwo Bliskości

Czy ktoś z Was słyszał o takim sposobie wychowania dzieci? Jest to wychowanie takie, jakie było kiedyś, jak nie było tylu poradników, artykułów, opracować i każda matka wychowywała dziecko intuicyjnie. Jest to bardzo duża bliskość z dzieckiem od momentu poczęcia. Cechuje je 7 filarów bliskości: (skopiuję je ze str. http://dziecisawazne.pl/)

  1. Więź uczuciowa podczas narodzin:
    Sposób, w jaki rodzice i dziecko rozpoczynają wspólne życie, pomaga we wczesnym rozwoju bliskości. Dni i tygodnie po narodzinach, to okres bardzo delikatny. W tym czasie głównym celem matki i dziecka jest bycie blisko. Dziecko zaraz po narodzinach odczuwa naturalną, biologiczną potrzebę bliskości, a matka – intuicyjnie pragnie się nim opiekować. To pomaga wzajemnemu dopasowaniu się do swoich potrzeb. Każdy z członków tej biologicznej pary dochodzi do porozumienia na samym początku, czyli wtedy, kiedy niemowlę najbardziej tego potrzebuje a matka jest gotowa do opieki
  2. Karmienie piersią:
    Karmienie piersią jest treningiem w odczytywaniu sygnałów dziecka. Naturalne karmienie pomaga matce odczytywać sygnały dziecka, jego mowę ciała, co jest pierwszym krokiem do poznania go. Karmienie piersią zapewnia dziecku i matce mądry początek w ich wspólnym życiu. Mleko z piersi zawiera wyjątkowe składniki pokarmowe, których nie można sztucznie wyprodukować ani kupić. Karmienie piersią ulepsza porozumienie między matką i dzieckiem poprzez stymulację jej ciała do produkcji prolaktyny i oksytocyny, hormonów zapewniających przepływ matczynych uczuć
  3. Noszenie dziecka:
    Noszone dziecko uczy się wielu rzeczy w ramionach aktywnego opiekuna. Noszone dzieci są rzadziej kapryśne i częściej znajdują się w stanie czujnego spokoju, który stymuluje odkrywanie świata. Noszenie dziecka usprawnia jego wrażliwość na rodziców. Ponieważ dziecko jest blisko matki lub ojca, rodzic także ma okazję, by lepiej poznać swoje maleństwo. Bliskość sprzyja ufności
  4. Spanie blisko dziecka:
    Każda rodzina wypracowuje swój własny sposób spania, który jest najlepszy dla wszystkich jej członków. Wspólne spanie z dzieckiem oznacza więcej czasu na bliski kontakt z nim i pozwala zabieganemu w czasie dnia rodzicowi znowu poczuć się blisko dziecka w czasie snu. Ponieważ większość maleństw obawia się nocy, spanie w pobliżu dziecka, dotyk i karmienie zmniejszają nocny lęk przed separacją i pomagają mu nauczyć się, iż sen to przyjemny i niegroźny stan
  5. Wiara, że płacz dziecka jest jego sposobem komunikacji:
    Płacz dziecka jest sygnałem, który ma pomóc mu w przetrwaniu, a rodzicom w odkrywaniu dziecka. Troskliwe reagowanie na płacz buduje zaufanie. Dzieci wierzą, że opiekunowie reagują na ich sygnały. Z kolei Rodzice stopniowo uczą się wierzyć we własne umiejętności i zauważają, że potrafią sprostać wymaganiom dziecka. To znacznie podnosi poziom komunikacji rodziców i niemowlęcia. Maleństwa płaczą, aby coś przekazać, a nie manipulować rodzicem
  6. Wystrzeganie się dziecięcych „treserów”:
    Rodzicielstwo Bliskości uczy, jak rozróżniać porady, szczególnie te promujące surowy i radykalny styl rodzicielstwa, który nakazuje trzymania się ścisłego rozkładu, a nie obserwacji dziecka, styl, który można potocznie nazwać: „niech się wypłacze”. Ten wygodny styl bycia rodzicem nie przynosi długotrwałych korzyści ale wieloletnie straty. Nie jest to zatem mądra inwestycja. Takie zimne style wychowania kreują dystans między rodzicem i dzieckiem i nie pozwalają matce i ojcu na stanie się ekspertami w odczytywaniu sygnałów dziecka
  7. Równowaga:
    W gorliwości, aby zapewnić dziecku wszystko to, co najlepsze, rodzice mogą zaniedbać swoje potrzeby, a co za tym idzie, zaniedbać swoje małżeństwo. Kluczem w utrzymaniu równowagi w byciu rodzicem jest właściwe reagowanie na sygnały dziecka, pewność, kiedy powiedzieć Tak a kiedy Nie, a także przyznanie się, że czasem potrzebna jest pomoc z zewnątrz

Tak się zastanawiam, czy taki model wychowania ma możliwość bycia w dzisiejszych czasach, może ktoś z Was działa na takiej zasadzie. Ja po porodzie cc nie dostałam dziecka na brzuszek, tylko od razu mi je zabrano, więc pierwsza zasada odpadła, nie karmiłam piersią, bo późno dostałam pokarm, a po dłuższym czasie synek nie chciał jeść z piersi, gdyż wiadomo, że z butelki jest dużo łatwiej- druga zasada odpadła, więc gdybym nawet nosiła dziecko, spała z nim i była wyjątkowo blisko to chyba już nie zbudujemy tak silnej więzi o jakiej tu piszą…
Zastanawiam się, czy uda mi się stworzyć taką bliskość z drugim dzieckiem.

Mama stosująca RB melduje się. Teraz corka ma juz ponad 2.5 roku i karmienie piersia, noszenie i kilka innych rzeczy juz naturalnie i powoli zniklo, ale na poczatku stosowalismy sie do wszystkich filarow, jedyne z czym ja mialam problem to filar siodmy. W razie pytan zapraszam :stuck_out_tongue:

U nas te punkty stosowałam i stosuję nie świadomie. Nigdy wcześniej nie słyszałam o tym. Jednak po przeczytaniu mam triche wyrzuty sumienia. Nosiłam córkę gdy płakała, gdy bolał brzuszek. A mogłam ją nosić, ot tak. Punkty stosowałam, ake fazami: karmiłam piersią, ale tylko kilka tygodni. Teraz już na stałe jestem zdeterminowaną mamą karmiącą KPI. Zamarancza, uważam jednak, że wiele mam stosuje się dobrych reguł. Może nie do wszystkich się udaje, ale chociaż do niektórych.

Michu, ja również się przyznaję :slight_smile: choć biorąc pod uwagę, że oczekujesz numeru dwa to chyba jednak poradziliście sobie :). Mnie się wydaje, że to nie jest alie łatwe, podtrzymanie relacji jest dla mnie niestety na drugim planie w chwili obecnej. Brak nam czasu, siły, chyba też cierpliwości

NO właśnie Michu skoro oczekujecie drugiej pociechy to chyba nie jest tak źle :wink:

Zastanawia mnie jak wygląda zastosowanie tego wszystkiego u mam po cc…
Wiadomo, że nie we wszystkich szpitalach po operacji dziecko jest przystawiane do piersi, jest zachowane kangurowanie (u nas nawet tatuś nie mógł kangurować)…
Karmienie piersią też raz sie udaje, a raz nie, ja pokarm dostałam w 4 dobie, wcześniej dostawał mleczko. ZOstałam w szpitalu sama, z deprechą i nie walczyłam o nic…
Chciałabym w drugeij ciąży karmić, być blisko, ale obawiam się powtórki :frowning:

Również uważam że możliwe to jest mój syn jest wymagającym dzieckiem I od początku dużo tulilismy się i nie tylko dalej kaeminy sie piersią A nawet śpi z nami jeśli ma taka potrzeba tzn nie da się odłożyć A łóżeczko jest blisko naszego łóżka

No nasz synek spał w kołysce obok nas, teraz śpi tylko z nami i to jednak nie jest takie fajne jak bym sobie wyobrażała.
Mnie to nie przeszkadza, ale mąż jest bardzo nie zadowolony i stąd właśnie zaniedbanie punktu 7.

Alez ja nie mowilam ze bylo zle. Generalnie tak jak to opisala zamarancza na podstawie zrodla, chodzi wlasciwie o takie wychowanie “intuicyjne”, po prostu robilam to, co uwazalam za stosowne i wygodne, dopiero po jakims czasie zorientowalam sie ze ma to swoja nazwe i ze wlasciwie wpisuje sie niemal w stu procentach w ten nurt wychowawczy. Jestem ogolnie zwolenniczka naturalnosci, tak w karmieniu, w kwestii porodu jak i wlasnie w wychowaniu i jesli serce mnie niemal boli i nie moge sie skupic gdy moje dziecko odlozone do lozeczka placze, to reaguje na ten sygnal ktory wysylaja mi dziecko i moj wlasny organizm w reakcji na jego placz, i podnosze, kolysze, przytulam, uspokajam.
Pamietajcie jednak ze to, ze gdzies na poczatku zabraklo kangurowania ( my tez kangurowalysmy sie bardzo krotko, postaram sie przy drugim dziecku zorganizowac to inaczej), czy to, ze mama karmi mieszanie, kpi, czy butelka, nie przekresla tego, ze moze w pozostalych filarach realizowac zalozenia ruchu rodzicielstwa bliskosci. Filary wymienione wyzej to sa tylko takie drogowskazy, nie musimy slepo stosowac sie do wszystkich. Sa na przyklad dzieci ktore wola spac same u siebie w lozeczku i nalezy to uszanowac, co nie zmienia faktu ze mozna oferowac im cala reszte wymienionych wyzej rzeczy.
U nas na przyklad wspolspanie nie bylo planowane, ale sytuacja tak sie rozwinela, ze przez okolo 9 miesiecy corka spala z nami, a drzemki odbywala niemal jedynie na mnie lub zamotana w chuste. Nie do konca tak sobie to wyobrazalam, i momentami mialam ochote powiedziec “nie”, ale jednak na pierwszym miejscu stawialam dobro dziecka- dlatego wspomnialam wyzej ze miewalam niekiedy problemy z realizacja filaru siodmego. Czasem trudno bylo mi zdecydowac czyje potrzeby sa wazniejsze, moje, czy corki. Dzis, jak wspominalam, corka ma juz ponad 2,5 roku wiec naturalnie przyszlo spanie u siebie w lozeczku, od okolo 2 tygodni nie karmie juz piersia, noszenie w chuscie skonczylo sie w okolicach 1,5 roku gdy corka sama zdecydowala ze juz jej to nie obchodzi i woli odkrywac swiat na wlasnych nogach.
Uwazam ze takie rodzicielstwo nie tylko jest mozliwe, ale tak naprawde jest wlasnie najblizsze natury i paradoksalnie najlatwiejsze, nie wspominam juz o zaletach takich jak bliska wiez z dzieckiem, duza doza wzajemnego zaufania i po prostu komunikacja z dzieckiem. Potrafie sie zwykle z corka dogadac, przekonac ja, ona komunikuje mi swoje potrzeby i stara sie zrozumiec moje (choc jest jeszcze oczywiscie malutka i nie zawsze jej to wychodzi.)

Zamarancza hehe A u nas odwrotnie jest tzn synek śpi z nami mi osobiście to nie przeszkadza jakoś mega choć nie powiem czasem mam gorszy dzień to i mówię że mógłby spać u siebie przecież łóżeczko jest też blisko naszego łóżka no ale do rzeczy mój mąż z kolei weź do nas naszego syneczka to chociaż będzie spał spokojniej i da nam pospać lepiej no i generalnie jest tak że pół nocy śpi u siebie A drugie pół u nas choć czasem jest tak że nad ranem dopiero do nas idzie spać jeszcze koło 4 rano A niekiedy jest tak ze już o północy do nas więc też różnie z tym ostatnio A wszystko to się dzieje u nas przez ząbki odkąd 2 zaczęły wychodzić to było to samo jak zeby wyszły był spokój to u siebie ładnie spał A jak znów zeby szły to do nas do łóżka bo chciał być z nami inaczej budził się albo zaraz po przeniesieniu do łóżeczka albo w trakcie układania w łóżeczku A spał wtedy tylko wtulony do mnie spokojniej.

Zamarancza myślę, że jedynie punkt trzeci jest bardziej utrudniony do zrealizowania po cesarce. Oczywiście tylko na samym początku, bo później już mama dochodzi do siebie. Sama nosiłam córkę tylko sporadycznie, wolałam położyć u siebie na klatce i tak leżałyśmy obie. U nas pierwotnym założeniem było oddzielne spanie czyli dziecko śpi w swoim łóżeczku. Jednak nie sprawdziło się u nas i córka szybko przyzwyczaiła się do spania ze mną. Przy kolejnym dziecku też mam taki cel, a jak wyjdzie zobaczymy:) Teraz już śpi sama w łóżeczku, ale nie powiem czasem budzi się i idzie do mnie spać, a ja jestem teraz zbyt zmęczona by ją ponownie usypiać. Co do karmienia to rozumiem Twoje obawy, nie miałaś wsparcia w szpitalu ale na pewno po drugim porodzie będzie inaczej. Masz większą wiedzę i doświadczenie więc sobie poradzisz:)

Wiecie że nigdy się nad tym nie zastanawiałam… wydawało mi się że po prostu ta chęć bliskości wynika sama z siebie. Zaraz po porodzie dostałam córeczkę w ramiona i już czułam że łączy nas więź, karmiłam ja do 4 miesiąca piersią i to był najpiękniejszy okres bo czułam że jestem jej potrzebna, noszę i nosiłam bo tego potrzebowała, może i nie śpi z nami ale zasypia w naszym łóżku i dopiero potem przenoszę ją do jej łóżeczka (chyba że coś jej dolega to wtedy śpi z nami, nie zaprzeczam)-kilka razy próbowałam zmusić ją do samodzielnego zasypiania u siebie ale ona potrzebuje naszej bliskości wiec nie zamierzam jej tego odbierać, nawet do 18-nastki :wink: kiedy zaczyna płakać od razu biorę ją na ręce… nie wyobrażam sobie zostawić jej placzacej i siedzieć obok… przecież skoro płacze to znaczy ze mnie potrzebuje. Razem z mężem WSPÓLNIE wychowujemy Hanie… owszem ja jestem ta dobra a tata często czegoś nie pozwala. Ale zazwyczaj jesteśmy zgodni i jeszcze nigdy nie zdarzyło się nam kłócić o dziecko. Dużo ze sobą rozmawiamy, nawet poprzez zabawę z Hanią okazujemy sobie miłość, np mówię do małej żeby dała tatusiowi buzi tak jak mama i wtedy całuje męża. Albo glaszcze to po głowie i mówię :mój tata" a mała powtarza ten gest. Bardzo mi zależy na tym żeby Hania czuła się bezpieczna i czuła że zawsze moze do nas przyjść i po prostu się przytulić.

Dużo z tych filarów przychodzi samo z siebie, tak intuicyjnie.

Michu troszkę mnie pocieszyłaś, że nie wszystkie filary należy spełnić, aby w 100% utworzyć silną wieź i bliskość z dzieckiem.
Zależy mi, aby drugie dziecko wychować zupełnie po swojemu, bez słuchania rad, tak jak właśnie podpowiada mi intuicja.

U nas odnośnie spania z dzieckiem. Mieszamy w jednym pokoju, więc mamy jedno większe łóżko. Jeśli śpi z nami syn to nawet nie mamy możliwości bliskości i jak tutaj starać się o drugie dziecko? :slight_smile:
Ja wolałabym, aby spał sam mimo, że fajnie mieć go obok, bo tak cudnie w nocy się we mnie wtula i czuję sie taka dająca poczucie bezpieczeństwa :wink:

Dziewczyny,jeśli któryś z tych punktów realizujemy częściowo to nie uważam, ze wali się świat i jesteśmy złymi matkami. Wręcz przeciwnie. Staramy się aby te punkty realizować, często to robimy nieświadomie.

Zamarancza, u nas tatuś mógł być po porodzie z mama i dzidziusiem na sali cały dzień więc mamy nie są z tym same. Dodatkowo można było skorzystać z sali VIP gdzie ojciec był z mamą i maluchem całà dobę. Takie wsparcie pomaga zwakczyć albo zapobiec depresji.

U mnie po cc tatuś dostał malucha od razu a kiedy mnie przygotowano to ja przejęłam córkę. Ale to zależy od przebiegu porodu. Jeśli maluch jest zdrowy i nic mu nie zagraża, a szpital się troszczy o realizacje punktu dot kangurowania to rodzice mają zapewniony kontakt skóra do skory.

Nie pamietam kiedy dostałam pokarm, ale już kilka godzin po porodzie pravowałam z laktatorem i kilka czy kilkanaście militrów miałam. Dokarmilysmy córkę tylko dwa razy mm na zasadzie że raz dostała mm kiedy wypiła moje mleko, a drugi raz położna wymieszała moje z mm. Uważam, ze pokarm dostałam dość szybko jak na sytuację, w której się znalazłam. Ale muszę Wam napisać ze byłam bardzo zdeterminowana żeby karmić piersią

Ja się cieszę bo nasz synek niedawno skończył roczek i spełniamy wszystkie punkty :slight_smile: Widzimy, że nasz synek bardzo jest do nas przywiązany, że nasza więź jest silna. Bardzo się z tego cieszę i mam nadzieję że z drugim maliszkiem, który jest jeszcze w brzuszku też tak się uda :slight_smile: Czasami słyszę tekst że “boże co to będzie jak to taki cycuś” itp a ja sądzę że to właśnie piękne że tak chce ze mną być, że mamy taką więź. Uważam to za duży plus a nie minus :slight_smile:

Myślę też, że jeśli chociaż staramy się spełniać te punkty to jest już nasz sukces, liczą się chęci - w życiu różnie bywa :slight_smile:

Mama Gratki no to cudownie, ze można mieć sale VIP i może być tatuś całą dobę u nas tak nie było.
Samo cięcie miałam o 17, więc zanim dotarłam na sale pooperacyjną było po 18, wiec i mąż ze mną długo nie był… Pomógł mi przygotować wodę do picia, chwilkę pobył i mnie odstresowął i poszedł… Mały cały czas był na neonatologii, tylko położna przyszła po zgodę na szczepienia…

Jugatsu no o takim czymś to bym nie pomyślała. Malutkie dziecko potrzebuje bliskości i jak można powiedzieć, ze z okazywania uczuć dziecko będzie maminsynkiem, mamincycusiem… Szok!!!
Fajnie, że Wam sie udało wcielić w życie tą metodę i przyniosła cudowne efekty.

Zamarancza my nie skorzystaliśmy z tej sali bo koszt to 1000 zł, ale opcja taka jest i sala jest dość oblegana :slight_smile:

Miałam ten komfort, że cc miałam rano i mąż był ze mna długo i razem oswajaliśmy się z maluszkiem. Pierwszą noc maluch spędził na neonatologii ale z perspektywy czasu wolałabym mieć go przy sobie

Ja stosowalam i nadal stosuje choc zaczelo sie nieswiadomie :wink: karmie piersia juz rok i pomimo ze nie raz przechodzilam ciezkie chwile, to zamierzam karmic dalej. Syna duzo nosilismy, poniewaz tego potrzebowal, teraz juz raczkuje i zaczyna stawiac pierwsze kroki wiec nosic sie nie bardzo daje :wink: spi z bami bo rowniez tego potrzebowal on, a i mi bylo wygodniej przy karmieniu nocnym. Nosilismy sie w chuscie, pozniej w nosidle. I oczywiscie ze placz to sposob komunikacji, dziecko placze bo chce cos wyrazic, potrzebuje rodzica. Na placz zawsze reagujemy, glownie przytuleniem. Do syna bardzo duzo mowomy, tlumaczymy, opowiadamy.

Mysle ze przy takim wychowywaniu dziecka buduje sie piekna relacja miedzy potomkiem a rodzicami

Co do tego maminsynkowania i uzalezniania dziecka od siebie tez slyszalam takie glosy… a teraz corka od kilki tygodni przeszla w tryb “Tatozy”, jak tylko Tata jest w domi to wlasnie Tata ma pomagac myc raczki, myc zabki, isc siusiu, bawic klockami…
To po prostu sa naturalne etapy rozwoju malucha i takie gadanie ze dziecko jest nadmiernie przywiazane do mamy mozna wpuszczac jednym uchem a drugim wypuszczac.
Widze tez jak nasza bliska relacja procentuje i potwierdza teorie naukowcow. Moja corka ma do mnie zaufanie i wie, ze gdy odprowadzam ja do przedszkola i mowie, ze wroce, to na pewno wroce. Nasze pozegnania trwaja -nie przerysowuje!- minute i sa pelne wysylania buziakow, usmiechu i machania przez okno. Podczas gdy pewien chlopiec i jego mama, ktorych znamy juz jakis czas bo spotykalysmy ich w klubie malucha, a metody wychowawcze tej mamy od poczatku do mnie nie przemawialy (“zaczynasz mnie denerwowac”, “dosc tego” do syna ktory prosil o jej uwage gdy ona rozmawiala z kolezanka"), zegnaja sie zawsze z wielkim dramatem, jest krzyk i placz, a mama objawia poirytowanie…

Takze moim zdaniem naprawde warto traktowac dziecko jak malego czlowieka (a nie “potencjal na czlowieka”), starac sie rozumiec jego potrzeby i je w miare mozliwosci zaspokajac. Z mojego doswiadczenia wynika, ze to sie po prostu oplaca.

Michu, nie jestem znawcą, ale pewnie będę znawcą swoich dzieci, innych już nie, ale czasem wydaje mi się, że niektórym mamom brakuje wiedzy i kreatywności. Wspomniałaś mamę, która jest sfrustrowana długimi pożegnaniami, ale też ona je prowokuje więc koło się kręci. Może gdyby ktoś jej podpowiedział, może gdyby przeczytała kilka mądrych rzeczy opartych na uczuciach i emocjach to by zmieniła postępowanie.

Michu, oczywiście, powinnyśmy dać tyle bliskości i wsparcia ile tylko potrafimy - nie uważam, że uniezależnię w ten sposób córkę. Ale znam kilka sytuacji gdzie dziecko ma kilka/kilkanaście lat i jest w pełni zależne od mamy - być może ma na to wpływ charakter obojga, może nadopiekuńczość ze strony rodzica, ale może właśnie z tego powodu niektórzy twierdzą, że taka bliskość może uzależnić.

Mama Gratki ja myślę, że uzależnić dziecko od siebie, a odpowiadać na jego potrzeby to skrajna różnica.
NIe raz spotyka się sytuacje, kiedy dzieci mają lat 5-6-10, a mamusia sprząta im pokój, zabawki, odrabia lekcje, szykuje kanapeczki…
My jako rodzice jsteśmy od tego, aby kochać dzieci, przytulać, odpowiadać na ich potrzeby, ale przedewszystkim uczyć i przygotowywać do samodzielnego życia. Jak widzę mamusie latającą za dzieckiem z podstawówki i wiążąc mu sznurówki to i owszem, ale dziecko jest od niej zależne, a rodzice robią z niego kalekę nie potrafiącego funkcjonować w społeczeństwie i nie radzącego sobie z prostymi czynnościami dnia codziennego…
Co innego jak coś sie wydarzy, dziecku jest smutno, nie może po wielu próbach sobie z czymś poradzić, a co innego wyręczanie dziecka.
Myślę, że to rodzice sami doprowadzają do tego, że dziecko jest “Maminsynkiem”…

Bliskie relacje procentują dobrze Michu napisałaś. Dziecko rozwija sie zdecydowanie lepiej, kiedy jest tulone, całowane i kochane. Był kiedyś pokazany eksperyment, gdzie pokazywali rozwój mózgu dziecka kochanego i dziecka, które przebywa w placówce opiekuńczej i to były dwa zupełnie różne zdjęcia.