Dieta karmiącej - jak to z nią naprawdę jest i jakich produktów unikać?

Dziewczyny, wiem że jest już podobny wątek na forum (sama się na nim wypowiadałam, gdy czekałam jeszcze na malucha i nie miałam żadanych wątpliwości w temacie), ale chciałabym go poruszyć z nieco innej perspektywy. Otóż mój synek ma małe problemy z brzuszkiem - ciężko mu zrobić kupkę i oddawać gazy. W związku z tym zaczęłam się zastanawiać czy to przypadkiem nie od produktów, które spożywam. I wiem, naprawdę wiem, że dieta mamy karmiącej, to nie ma być dieta eliminacyjna itp. i też uwielbiam Hafiję oraz wszystko, co ona pisze na ten temat. Ale jednak problemy z brzuszkiem u synka raz się pojawiają, a raz nie. Położna mówi: jeść wszystko i obserwować, ale nie jeść: i tu pada taka długa lista czego nie jeść, że nie mam pomysłu czym w takim razie jest to “wszystko”, co mogłabym jeść. No suchym chlebem chyba i gotowaną kurą - czyli jak za czasów mojej babci… Chciałabym Was zapytać czy obserwowałyście że Wasze dzieci reagowały źle na jakieś produkty, a jeśli tak, to na jakie? Może latwiej będzie innym mamom dzięki temu zdiagnozować co ewentualnie maluchowi “szkodzi”.

P.S. Jeśli źle myślę, to wyprowadźcie mnie z błędu, przywołajcie do porządku i zdrowo ochrzańcie. Na swoją obronę mam tylko tyle, że widzę jak mój synek się męczy i chciałabym mu jakoś pomóc.

Olu miałam podobną sytuację. Mówiono mi, że powinnam jeść wszystko ale…

  • z umiarem
  • unikać wzdymających warzyw
  • unikać ostrych potraw
  • nie jeść tropikalnych owoców
  • uważać na nowalijki
  • nie pić gazowanego
    i tak dalej… lista co chwilę się wydłużała, a ja jako pierworódka brałam bardzo to do siebie. Doszło do tego, że po ciąży schudłam 14kg (w trakcie przybrałam 7). W końcu zaczęłam jeść wszystko i obserwować córkę. Jedyne co musiałam początkowo wykluczyć to była laktoza. Córka po niej miała problemy z kupką, bolący brzuszek, płakała mi, prężyła się, była nerwowa. Gdy zaczęłam kupować produkty bez laktozy, problem minął. Także może u Ciebie również o to chodzi. Po jakimś czasie ponownie spróbowałam produktów z laktozą i już wszystko było dobrze.

U nas położna na szkole rodzenia też wymieniała listę rzeczy, których nie powinnam jeść, ale tez prosiła żeby obserwować Maluszka jak reaguje na konkretne rzeczy i jeśli wszytko jest ok to jak najbardziej je jeść (czyli to co u Ciebie). Trzymam kciuki żeby wszystko się szybko ułożyło i Malutki już się nie męczył z brzuszkiem.

Z tego co mi wiadomo to nie ma czegoś takiego jak dieta karmiącej mamy i jeśli z dzieckiem jest wszystko ok to można jeść wszystko. Oczywiście trzeba unikać używek i napojów z kofeina ale cała reszta to oczywiście z umiarem jak najbardziej jest wskazana. Jeśli z maluszkiem mamy jakieś problemy z brzuszkiem to wtedy trzeba się przyjrzeć swojej diecie.

Moze masaze brzuszka pomogą, tylkovtrzeba wiedziec jak odpowiednicwykonac by był skuteczny,wiec mozna poszukac filmikow i poogladac.,albo od czasu do czasu ukladac na brzuszku by troszke ulzyc maluszkowi

No każde dziecko reaguje inaczej i osobiście uważam że nie powinno być czegoś takiego jak dieta mamy karmiącej. każdy sam powinien wiedzieć jak jego dziecko reaguje na mleczko kiedy np jadlysmy rosół itd. Wiemy że jedne dzieci reagują na coś lepiej inne gorzej więc ja od poaczatku jadlam wszystko raczej po czasie dopiero gdy zaczęłam obserwować dziecko zauważyłam że po czekoladzie jeśli jadlam to mała miała większe problemy z brzuszkiem czy wyproznianiem, do tego kiedy piłam gazowane oraz przy jedzeniu kurczaka. To chyba tylko te rzeczy wyeliminowałam a poza tym jem wszystko i nic się więcej nie dzieje :wink:

Mój synek ewidentnie jakiś “problem” z brzuszkiem ma. Pytanie tylko czy to faktycznie od zjadanego przeze mnie pakarmu, czy też może zwyczajnie przez niedojrzały układ pokarmowy. Ja naprawdę jem bardzo racjonalnie: unikam wszystkiego, czego należy unikać (już abstrahując od tego, czy słusznie należy unikać tego, czy też nie, bo zdania są podzielone i np. Hafija uważa, że groch czy fasola dziecku krzywdy nie zrobią). Jem bardzo, bardzo ograniczoną ilość słodyczy (np. kawałek domowego ciasta z galaretką lub dżemu z jeżyn), nic przetworzonego, nic smażonego itp. Już nawet nabiału zaczęłam unikać podświadomie :wink: A maluszek ma wciąż ten sam problem. Taki sam, jak wówczas, gdy jadłam i czekoladę (oczywiście nie za dużo), pomidory i dżem truskawkowy, kurczaka w przyprawach, zupę jerzynową z kalafiorem i jogurty… Więc albo problemem nie jest to, co jem ja, albo jem wciąż coś takiego, co mu szkodzi, ale nie potrafię wydedukować co… Bo na przykład ostatnio położna zwróciła mi uwagę, abym nie jadłam jabłka, bo jabłko może zaszkodzić. Jak tu nie dać się zwariować? :wink:
@Maggda, zastanawiam się czy nie zastosować Twojej metody - jeść wszystko na co mam ochotę (moja dieta generalnie jest dość zdrowa, więc nie ma obaw, że zjem kebaba i popiję colą) i tak się przekonać, ale troszkę szkoda mi synka, bo jak się okaże, że mu to szkodzi, to będzie się bardzo męczył…

Ola kilka dni możesz spróbować, jak zobaczysz że synek jeszcze bardziej się męczy, to będziesz musiała zacząć eliminować jakieś produkty, póki mały nie zacznie ich tolerować. Ja początkowo jadła wszystko gotowane na parze lub w wodzie, warzyw sobie nie ograniczałam. Może nie jadłam dużo tych wzdymających, ale tylko dlatego, że nie przepadam za grochem, czy fasolą. Tak jak pisałam, u mnie problemem była laktoza. Piszesz, że ograniczasz sobie nabiał. Może spróbuj produktów bez laktozy, w większości sklepów kupisz je bez problemu. Bardzo duży wybór jest w Biedronce.

Maggda, laktoza była moim pierwszym “podejrzanym”, którego rozważałam, ale pediatra powiedziała mi, że jej nietolerancja jest bardzo rzadka wśród niemowląt, a jej potwierdzenie wymaga szeregu badań i testów i że jej zdaniem nie jest nietolerancja laktozy, podobnie jak nie jest to skaza białkowa… Sama nie wiem już. A Ty wykonywałaś jakieś badania w związku z tą laktozą?

Nie wykonywałam żadnych badań. Moja położna z kolei mówiła, że to jest dość częste ale i chwilowe. To taka “niby nietolerancja” która mija w przeciągu kilku miesięcy. Widziałam po córce, że jak rano zjadłam na śniadanie twaróg, czy cokolwiek innego z nabiału, wieczorem zaczynały się problemy. Gdy odstawiłam nabiał, problemy z brzuszkiem zniknęły. Po kilku dniach spróbowałam ponownie i od początku było to samo. Zaczęłam kupować produkty bez laktozy i problem się skończył. Wśród moich znajomych dwie koleżanki również miały ten chwilowy problem z laktozą.

Olu, mój synek też miał takie problemy w pierwszym miesiącu życia. Zabraniano mi jeść niemal wszystkiego, ale że naczytałam się wystarczająco dużo o mitach w karmieniu piersią to się nie dałam. Na moje (nie)szczęście miałam początkowo problemy z laktacją i zauważyłam, że podając dziecku MM ma dokładnie takie same problemy, więc to utwierdziło mnie w przekonaniu że z dietą nie ma to nic wspólnego. Po miesiącu wszystko samo minęło, praktycznie z dnia na dzień:) u nas to była wina niedojrzalego układu pokarmowego i już.
Jeśli chcesz sprawdzić czy to laktoza, to ze dwa dni jej unikaj i obserwuj dziecko, zobaczysz czy jest różnica. Małe brzuszki w jednym tygodniu czegoś mogą nie trawić, za to w kolejnym problem mija, potrzebują czasu i już
Ja podawałam małemu espumisan żeby ułatwić uwalnianie gazów i to pomagało

U moich dzieci też to zauważyłam, że potrzebują czasu na oswojenie się z jakimiś nowymi produktami. Jeśli problemy z brzuszkiem trwają długo i nic nie pomaga koniecznie trzeba zgłosić się do lekarza.

Ola dobrze doradziła Ci Bakaliowa. Może spróbuj przez jeden dzień podać synkowi mleko modyfikowane i zobaczysz, czy problem dalej będzie występował. U mnie też pomagał Espumisan i masaże brzuszka.

Ola nietolerancja laktozy u niemowlaków jest właśnie dosyć częsta, ale to etap przejściowy i szybko mija. Takie sprawdzone informacje mam od lekarzy i położonych. Ja na razie uważam na to co jem, bo jestem świeżo po porodzie, więc tu również trochę inaczej :slight_smile:
Jefyne co to już zauważyłam, że po wczorajszym ostrym jedzeniu maluszka bolał brzuch. Dziś jadlam inaczej i Mikołaj nie kuli nozek, nie wygina brzuszka.
Nie powiem nic nowego - ogolnie nalezy zdrowo się odżywiać, pić dużo wody, jeść warzywa i owoce, żeby dostarczyć sobie i maluszkowi tego co najlepsze :slight_smile: Ale to wszystko już wiesz :slight_smile:
Nie zaszkodzisz Alkowi napojem gazowanym, ale też mu nie pomożesz więc ja takie śmieci wykluczam z diety, bo automatycznie ich nie lubię.

No właśnie dziewczyny, jak pisałam w innych wątkach, ja dokarmiam malego troszkę mm. Teraz już dużo rzadziej - od trzech dni jesteśmy bez buteleczki bo moje mleczko maluszkowi wystarcza (i oby tak dalej - mam nadzieję, że laktacja mi się unormowała :)) i gdy podawaliśmy mleko modyfikowane było identycznie to samo. Tylko wtedy jeszcze tłumaczyliśmy to sobie tak, że może ten mix i to “sztuczne” mleczko jest obciążeniem dla małego brzuszka. Niemniej jednak w praktyce “problemy” pojawiają się zarówno wtedy, gdy karmię tylko piersią, jak i wówczas gdy dokarmiałam. Z małym nasileniem, gdy troszkę za dużo zjadłam racuchów z jabłkami.
Ale dobrze mówicie, zweryfikuję jeszcze tę laktozę (i tak unikam mleka i nabiału, poza odrobiną mleczka do kawy Inki o poranku), a jak się okaże, że nadal jest to samo, to wracam do normalnego jedzenia i już - oczywiście powoli i obserwując! Poczytałam sobie wczoraj raz jeszcze bloga Hafiji i doszłam do wniosku, że dałam się wciągnąć w całą tą nagonkę jedzeniową chyba bez potrzeby.

P.S. Iza, ja w szpitalu jadłam na przykład czekoladowe ciastka, takie wypiekane w Lidlu (skandal! ale po prostu tak wielką miałam ochotę, a specjalistka od laktacji pozwoliła), pomidory, kalafiory i brokuły i mały czuł się świetnie… może to dlatego, że wówczas jak malutki miał dzień czy dwa, to jadł jeszcze malutko, a może dlatego, że to mu nie szkodziło… Kurczę, tak ciężko to wyczuć…

Ola skoro po mleku modyfikowanym było podobnie to nie ma co się katować jakimiś dietami, ograniczać sobie różnych produktów. Karmisz dzieciątko piersią i musisz się zdrowo odżywiać, mieć dobrze zbilansowaną dietę, bo przecież synek sporo z Ciebie “wysysa” tych dobroci, które zjesz. Może to faktycznie kwestia niedojrzałego układu pokarmowego i z czasem sytuacja się unormuje. Obserwuj bacznie Alka i zwracaj uwagę na to co jesz, żeby ewentualnie wiedzieć co mu zaszkodziło.

Na problemy z wypróżnianiem może mieć wpływ czekolada lub kakao - tak było w naszym wypadku… Nie mówię o eliminacji ale ograniczeniu lub przerwie
Polecam picie rumianku oraz herbaty z koperkiem
czasem nie służy jedzenie smażonego i przypraw mocno przyprawionych ale już o żywności może nie będę się wymądrzać bo może nie chodzi o dietę…

Olu… mało mnie tu ostatnio, bo i problemów zdrowotnych więcej jakoś ostatnio i czasu mniej… ale…
Jeśli zastanawiasz się, co może szkodzić małemu brzuszkowi Twojego Skarba to… albo jego niedojrzałość i związane z nią problemy trawienne albo… przejściowa nietolerancja laktozy (która jest częstą przypadłością u niemowląt i pojawia się bodajże około 1. miesiąca życia i zazwyczaj mija samoistnie) albo np. pestycydy zawarte w produktach, których niestety uniknąć się nie da :frowning:
My przeszłyśmy przez wszystkie powyższe problemy i… powolutku samo przeszło.
Laktoza - dieta eliminacyjna niewiele da, bo to Laktoza produkowana przez matkę jest przyczyną dolegliwości, a nie ta spożywana przez nią. Stara szkoła każe wyeliminować Laktozę z diety matki… co jest całkowicie pozbawione sensu :wink:

Niedojrzałość przewodu pokarmowego u niemowlęcia - tutaj może pomóc np. wprowadzenie probiotyku. My zauważyliśmy złą reakcję na BioGaję a zdecydowaną poprawę po Dicoflorze, ale to wszystko zależy od dziecka…
U nas niedojrzałość skumulowała się z nietolerancją laktozy i w efekcie pojawiły się “strzelające” i “pieniste” kupki z dużą ilością niestrawionego mleka - białych grudek (wybaczcie obrazowy opis, ale wiem, że dla rodziców kupa jest priorytetem :-D)
Na końcu naszych przygód pojawiła się zielona kupa… gwóźdź programu :slight_smile: Najprawdopodobniej była to albo reakcja na jakąś infekcję (wyniki w normie) albo pestycydy :frowning:
Generalnie… nie ma czegoś takiego jak dieta matki karmiącej. Gazy tworzą się w jelitach dziecka i dopóki jest tylko na mleku - przyswajane przez Ciebie produkty wzdymające nie mają tu znaczenia. Ani bigos ani kalafior ani kapusta :smiley:

BabaYaga, zauważyłam właśnie, że ostatnio ciężko Cię spotkać na forum… Szkoda wielka, ale walczcie z infekcjami dzielnie i trzymajcie się cieplutko :slight_smile:
No powiem Ci, że z brzuszkiem niestety się nie poprawia. To znaczy raz jest lepiej, a raz gorzej. Każdy dzień przynosi coś innego, a ja zauważyłam, że to niezależnie od mojej diety. W sensie, brzuszek boli nawet jeśli przez cały dzień nie zjadłam praktycznie nic kontrowersyjnego. Oczywiście i tu pojawiają się schody, bo jak wiadomo, brzuszek może boleć nawet kilka dni po tym jak zjem na przykład coś, co Małego uczula… Tak więc kończę z dietą, bo sama siebie wykończę inaczej. Uważam na to co jem, ale po prostu tak, aby jeść zdrowo. I nie jem czekolady (z wielkiem bólem serca). Dwa dni bez laktozy nie przyniosły żadnej zmiany - pewnie to za krótko, ale również słyszałam, że problemem nie jest ta laktoza zawarta w pożywieniu. Espumisan też chyba nie pomaga - nie widzę żadnej różnicy, ale podobno tylko regularne stosowanie przynosi rezultaty, więc poczekam jeszcze chwilkę. Jedyne co moim zdaniem się sprawdza, to Dicoflor.
Muszę Wam powiedzieć, że to dziwny stan, bo tak do końca jeszcze boję się jeść normalnie, tak głęboko mam gdzieś zakorzenione, że mały może przez to cierpieć.