Nerwy u roczniaka

Też się chwilami denerwowałam, śle przestałam. Wytłumaczyłam sobie, że to dziecko. Nie robi nicze złośliwości. Jeśli płacze to potrzebuje pomocy, wsparcia, czułości, może coś go boli. Jak taki maluszek ma sobie poradzić? Potrzebuje nas. I w tym momencie mam mnóstwo cierpliwości bo mi po prostu szkoda tego malucha

Macie dziewczyny racje…co do takich reakci dzieci ciezko byc spokojnym i cierpliwym ale niestety jest to najważniejsze;-) ja wiem jak z początku bylam nerwowa i reagowalam krzykiem i czasem klapsem…ale po dop pul roku stwierdziłam.z wnie tefy droga ze takim sposobem nic nie zdziałam a synek robil sie bardziej nerwowy i placzacy, zly itp…a nak podchodziłam nie nerwowo, na spokojnie tlumaczac chocny czasem on na to nie reagował ja nadal tlumaczylam , przytulalam , zabieralam synka do zabawy, zagadywalam go a on z czasem sie uspokajal sam od siebie i juz sie aldnie bawil a potem mowil ze tal jest brzydko…jak powiedział.mi cos no. Mama nie dobra albo chciał mnie uderzyć to tlumaczylam.synkowi ze jest mi przykro , ze mnie to boli ze ja go nie bije itd…tp on rozumial.i przestawal…czasem takie tłumaczenie wydaje siw byc na marne bo ze dziecko robi swoje ale z czasem synek mowil ze tak nie wolno.itd…i czym straszy tym.bardziej to rozumiał. A co najważniejsze to trzeba byc konsekwentnym…u mnie niestety z poczatku bylo z tym ciezko…mowilam ze cos zrobię lub nie dam lub zabronie a za chwile tego nie zrobiłam wiec w takim wypadku…dziecko sie nie boi konsekwencji bo wie ze ja tego nie zrobiłam ale teraz jestem bardziej konsekwentna i synek wie ze to zrobię i bardziej sie boi…gdzie z tym byciem konsekwentnym jest ciężko…ale wiem ze pomaga na 100%:wink:

mój ostatnio ma jakiś taki bunt też ma półtora roku mniej więcej jeszcze brakuje jakoś dwóch miesięcy niecałych w każdym razie usiłuje wymusić ale się nie daje ale fakt krzykiem nic się nie zdziała tzn przynajmniej u mojego syna podniesienie tonu głosu a on już podkowke robi a jak się spokojnie powie i wytłumaczy to podziała choćby na troche.

Myślę, że takie okolice roku i półtora to naprawdę ciężki czas, jak przypomnę sobie córę. Trzeba być bardzo cierpliwym i konsekwentnym. Potem czekałam na bunt 2 latka, ale na szczęście nie było źle. Ale wiadomo, że dzieci nas testują i sprawdzają na ile mogą sobie pozwolić. Najlepsze to właśnie tłumaczenie, rozmowa, krzykiem nigdy nic się nie załatwi, a nawet już nie tyle krzykiem, co nawet stanowczym tonem. Ja córę biorę do siebie przytulam i tłumaczę. Mąż jak stanowczo powie, nie wolno, to ona zaraz płacze i po temacie.

Zamarancza to i u nas włączył się bunt dwulatka. Córka testuje nas każdego dnia, próbuje wymusić na czym się da. Trzeba być oczywiście konsekwentnym i bardzo cierpliwym. Też jestem zdania, że krzykiem nic nie zdziałamy a wręcz przeciwnie. Najlepiej na spokojnie wszystko wytłumaczyć, pozwolić również dziecku wyładować swoją agresję. Dopiero potem przytulić i wyjaśnić.

Krzyk to najgorsze co może być, bo potem dziecko też uczy się krzyczeć od nas samych właśnie. Trzeba być bardzo konsekwentnym, gdy dziecko nas testuje, bo gdy ulegamy, to dajemy mu znak, że krzykiem załatwi wszystko. Jak dziecko starsze to na pewno łatwiej mu coś wytłumaczyć, niż takiemu roczniakowi.

No krzykiem nic nie osiagniemy, każda z nas to wie doskonale, ale są takie dni, kiedy nie dajemy rady i krzykniemy i niech się każda uderzy w pierś, że nigdy jej sie to nie zdarzyło… STaramy sie opanować, ale przy 10 histerii jednego dnia nasza cierpliwość się kończy. Ciekawa jestem ile to jeszcze potrwa, bo czuję, że oszaleję.

Owszem ja też uważam, że krzykiem nic nie załatwimy ale również niestety zdarza mi się krzyknąć. Szczególnie jak młody ma atak szału a Młoda zaczyna płakać bo się go przestraszy. Wtedy jest gorzej ale niestety nie da się zawsze i w każdej chwili opanować swoich emocji. Też jesteśmy tylko ludźmi, jesteśmy nie wyspane, mamy gorszy dzień i wtedy jest szczególnie ciężko.
Mój teraz chyba kolejny raz nas testuje chociaż myślałam, że bunt już za nami ale jak coś mu nie pozwole krzyczy, szczypie i ciągle coś. Ale z drugiej strony dobrze że wyładowuje emocje na mnie niż miałby na córce

Mój syn to już chwilami przechodzi sam siebie. Jak mu czegoś nie pozwolę to włącza mu się potężny nerw. Pierwsza reakcja to rzucanie wszystkim, zrzucanie wszystkiego ze stołu, czy biurka, później płacz, podejmowanie kolejnych prób zrobienia tego, uderzanie rękami w popadnie, siadanie na ziemi i płącz, po dłuższej chwili dopiero widzi, że to nic nie daje i powoli się uspakaja, ale ma focha jeszcze jakiś czas. Takie akcje czasami kilka razy dziennie. Ja już nie wiem co robić i czy to normalne, aby aż tak sie to odbywało.
Mój mąż jak jest w domu i krzyknie w momencie np rzucania wszytskim to się uspakaja, a mnie nie słucha.
Ostatnio też lubi bić, ale w formie zabawy, bo się śmieje jak uderza. Słowa boli, nie wolno nie działają i nadal z uśmiechem sie drocząc uderza. Oczywiście w tej materii też mnie nie słucha…

mój synek też stał się typem niepokornym - żadne argumenty nie docierają - płacze, lamentuje a gdy się skaleczył gdy się przerócił na chodniku to w domu darl się tak jakby mieli go obedrzeć ze skóry, dopóki nie krzyknę na nic nie reaguje . w sklepie też wszystko mu się należy, wszystko kup - robi popisy na maksa - wiadomo że krzykiem nic się nie zdziała ale racjonalne argumenty nie docierają - rozmowa i tłumaczenie - to udaje że nie rozumie co się mowi albo ignoruje ,albo się smieje albo odpowiedź ma na wszystko i jego na wierzchu
czasem jestem psychicznie wycienczona po całym dniu- nie zajmie się sam sobą, zabawą tylko ,siedzi na mnie " i marze się i nic mu nie pasuje cały dzień - a niebawem będzie 5 lat

Sylwencja bo tal jest juz jest z tymi dziećmi zaczynają raczkowac piszcza i wszędzie chodza za.nami;-) później jak zaczynaja chodzić…wszystko ruszają, przywracaja, piszcza, później jest bunt dwu latka, później dziecko rozumie juz coraz więcej, placze, krzyczy bo czasem ustepowalam, pozwalalam dla spokoju a syn to wykorzystywał i później tak piszczal i krzyczał bo wiedział ze pozwolę dla spokoju a jak jednak nie pozwoliłam to byla jakaś masakra…tera ma.juz 4.5latka mniej piszczy i robi jakoez przedstawienia ale stralam sie duzo tlumaczyc, przytulać, rozmawiać i jest mniej spokojny synek jak tylko reagowalam.krzykiem, lepiej dziala rozmowa.mimo czasem ciezko jest wytłumaczyć jak dziecko sie rzuca i krzyczy , to czekam az sie uspokoi i dop tłumacze…i niestety nerwy przechodzą przez nas same…i mimo chcemy byc opanowane to czasem naprawdę jest trudno ale trzeba dac rade;-)

wg mnie najbardziej sprawdza się mówienie spokojnym ale stanowczym tonem i później zajmowanie maluszka czymś innym ja widzę że mój maluch szczególnie ma takie nerwy kiedy myśli że nie ma wystarczającej uwagi :slight_smile:

Ja w czasie jego histerii jeszcze nigdy mu nie ustąpiłam. Wiem, że czasami to ma się ochotę juz pozwolić, aby przestało dziecko krzyczeć, ale im więcej takich sytuacji tym dłużej potrwa akceptowanie przez nie, ze nie wszystko można od tak…
U mnie najlepsze jest to, że mały nie robi afery w sklepie, u lekarza, na placu zabaw, bo w miejscach po za domem jest grzeczy, a w domu staje sie diabłem, więc tutaj może krzyczeć ile chce, a i tak musi wiedzieć, że nie osiągnie nic nerwami i histerią.
I także sam sobą zająć sie nie potrafi, mimo, ze jest juz duży.

zamarancza mój też raczej w domu choć raz jak byl głodny i chciał pierś to odstawil mi szopke przed sklepem na chodniku ale to co innego raczej jest grzeczny poza domem może z dwa razy się zdarzyło że zaczął krzyczeć bo powiedziałam że idziemy i nie wolno tego ruszać ale też nigdy nie pozwoliłam mu na daną rzecz tylko po to by była cisza. myślę że teraz testuje czy coś wskura i raczej przestanie choć w domu jak na razie mały diabelek a na dworze aniołek podobno.

Zamarancza to u Ciebie jest jeszcze o tyle dobrze, że synek rozrabia tak w domu. U nas córka niestety pokazuje swój charakterek nawet poza domem. Jak czegoś jej zabronimy to zaczyna głośno płakać i kładzie się z nerwów na podłoże. Ludzie często patrzą na nas jak na wariatów… W domu chociaż da się ją przekonać, czymś szybko zająć a gdzieś indziej histeryzuje. Również cały czas jej nie ustępuję, choć czasem mam tak że dla świętego spokoju pozwoliłabym na coś.

Silver to zdecydowanie masz gorszą sytuację… Powiem Ci, że mam takie obawy, że mi odstawi taką histerię w sklepi, albo na ulicy i spalę się ze wstydu… Mój syn też czasami w sklepie próbuje coś zabierać z półek i domaga sie lizaka, ale jak nie wezmę to też tam pomarudzi i koniec, ale staram się, aby w sklepie siedział w wózku.
Ostatnio niestety jak byliśmy z nim na spacerze i nie chciał isć w stronę, którą obraliśmy to kucnął i nie chciął iść. Mąż wziął go na ręce to zaczął mocno kopać nogami i absolutnie nie chciał się dać włożyć do wózka, ale jak juz go mąż włożył to się obrazi, poodychał i po chwili już było okej.
Aissa no to też niezła akcja. U tak dużego dziecka ciężko podać pierś na dworze od tak, bo chce. Zresztą jestem zdania, że dziecko mając półtoraroku i wyżej już jest w stanie poczekać na posiłek, na tyle, aby zdążyć dojść do domu.

Moja córka to prawdziwy urwis, też mam te obawy co do wyjść z dzieckiem. U nas w sklepie czasem przy dłuższych zakupach, robi się marudna i nie chce siedzieć w wózku. Wtedy zaczyna wychodzić i krzyczeć. Jak ją wypuścimy to biega wszędzie i nie ma mowy żeby ją prowadzić za rękę. Jak już ją weźmiemy na ręce to zaczyna się wyginać. Zakupy wtedy są dla nas wszystkim ciężarem, dlatego coraz częściej tylko mąż je robi.

Kochane zaczytałam się w tym wątku z buzią otwartą ze zdziwienia, myślałam że takie sytuacje zdarzają się tylko w programie " super niania". Moja córka ma 5 lat i nigdy nie przechodziła żadnego buntu, lub przechodziła go nadzwyczaj łagodnie. Nigdy nie zdarzyło się takie wymuszanie jak opisujecie, płacz, krzyk, rzucanie na ziemię, wyginanie. Zauważyłam takie zachowania u córki mojej szwagierki z rocznika mojej Emilki, ale spotykamy się tylko od święta bo mieszkamy od siebie 300 km i cały czas byłam święcie przekonana że mała jest tak strasznie rozpieszczona. Teraz gdy szwagierka ma druga córkę to ma naprawdę okropną sytuację, bo ta pierwsza bije ją, zabiera zabawki, wymusza wszystko od matki wielką histerią, nie przestanie wrzeszczeć póki jej mama nie ustąpi. Rzuca kamykami w dom, w samochody, każdy jej mówi że tak nie wolno a ona nadal robi swoje. Ja to byłam chora przez te pare dni pobytu tam, chyba bym dostała nerwicy, ale na pewno nie zachowywałabym się tak jak szwagierka i dla świętego spokoju dziecku ustępowała. Teściowa jak i reszta rodziny mówią że nasza Emilka to anioł nie dziecko. A powiem Wam tak dziewczyny, że to może dużo i od dziecka zależy jakie ma usposobienie i na pewno ogromną rolę pełni też od maleńkiego wyznaczenie granic. Nasza Niunia, gdy tylko zaczęła chodzić i coś przeskrobała od razu trafiała na swój ulubiony fotelik pluszowy i zostawala tam przez kilka minut, gdy wstawała przenosiliśmy ją tam z powrotem, po odczekaniu wyznaczonego czasu podchodzilismy i tlumaczylismy dlaczego miała karę, gdy podrosła sama po uspokojeniu się musiała podejść i przeprosić, zawsze to pomagało. Ale w przypadku mojej córki takich sytuacji było nie wiele, więc nie mam pojęcia od czego to zależy. Jak poszła do przedszkola mając 3 lata to Panie nie mogły się nadziwić jaka jest grzeczna, jak słucha, bawi się z dziećmi, sprząta po sobie i innych. Moja córcia to mój największy skarb :slight_smile: Za dwa miesiące urodzę synka, więc może wszystko przede mną i ten mi da popalić podwójnie jeszcze za siostrę :slight_smile: Uciekam spać, a Wam kochane mamusie życzę dużo opanowania, wytrwałości i aby ten bunt u dzieciaczków jak najszybciej przeminą. :wink:

Paulina niestety takie dzieci nie są tylko w superniani, ale mnóstwo rodzicó boryka się z buntem dwulatka. Z perspektywy rodzica takiego zbuntowanego malca ja nie mogę uwierzyć, że są dzieci tak grzeczne jak Twoja córcia i nigdy nie zrobiła nic co by mogło być dla Ciebie uciążliwe.
U nas zakupy nie wyglądają, aż tak źle, ale też nei spędzamy w sklepie dużo czasu, a zazwyczaj idziemy we wdójkę i jedno panuje nad dzieckiem,a drugie szuka potrzebnych porduktów.
Powiem Wam, że u nas napady są ostatnio rzadsze. Wcześniej histerie były kilka razy dziennie teraz bywają dni, kiedy nei ma ich wcale…

są różne dzieci zależy dużo od charakteru dziecka niektóre dzieci są po prostu spokojne a niektóre są żywiołowe i te żywiołowe dzieci zwykle ciężko opanować bo one nie posiedza na foteliku nawet 5 sekund i taka kara to nie kara bo dziecko traktuje ja jak zabawę zaraz zejdę oni mnie wsadza i fajna zabawa więc nie sprawdza się to w przypadku żywiołowego dziecka na każde jakiś sposób jest ma pewno nie można dziecku czegoś dać dla spokoju czy przekupywac że jak będzie grzeczne to dostaniesz coś itd tylko trzeba czasem przebolec i być nieugieta by dziecko ogarnęło że nie wymusi i ze krzykiem rzucaniem itd zrobi sam sobie krzywdę a nic nie zyska.