Nastawienie i odpowiednie przygotowanie to już połowa sukcesu :D
Dodam jeszcze os siebie że odkąd byłam już na porodówce i coś się zaczęło dziać to miałam w głowie dwie myśli- widok pięknego uśmiechniętego bobaska, takiego wiecie, z reklam, żeby mi taka pozytywna mysl obrazkowa pomagała w tych trudnych momentach, a drugie to że skurcze to moi pomocnicy a nie przeciwnicy i jak się zaczynały to starałam się wtedy znów myśleć o oddechu :)
Czy Któraś z Was rodziła sama? Czy raczej z mężami/partnerami/ innymi osobami?
Ja obu synów rodziłam w towarzystwie męża;)
Ja rodziłam sama
Ja dwa porody z mezem i przyznam ze nie zmienilabym tego ;)
Ja właśnie cały czas się zastanawiam. Z jednej strony bardzo bym chciała, żeby mąż był ze mną... ale gdzieś tam z tyłu głowy mam też, że może jednak sama...
Karolka wiesz co... dla mnie wsparciem przy pierwszym porodzie ktory trwal 12 godzin była chociazby sama obecnosc bliskiej mi osoby polozna weszla zbadala zapytala jak sie czuje i tyle wiekszosc czasu bylam sama z mezem na sali wiec ta obecnosc chociazby przez te kilka godzin to jest duzo, zawsze mozesz sie dogadac ze bedzie mogl wyjsx z sali jesli tak bedziesz czula sie lepiej ty lub on;D
Drugi porod czasy covida jak trafilam z patologi na porodowke ledwo wyslalam sms i maz przyjechal na ostatnie chwile;) polozna pamietam ze mowila ze u niej na zmianie nie urodze;) potem sie sama zdziwila ze tak szybko akcja sie potoczyła;) ale maz sam mowil ze nie wyobraza sobie zeby go nie było w takiej chwili z nami;) i ze przy 3 tez by byl;) choxiaz skad mu wtedy takie mysli przyszly do glowy to nie wiem;D
Ja syna w pelni covida w 2020 roku urodziłam sama ale wiedziałam że tak to będzie wyglądać raczej od samego początku nastawiłam się na porod bez męża Natomiast teraz już córeczkę udało się rodzić razem na szczęście bo bardzo chciałam tego doświadczyć wspólnie
Również chce rodzic z mężem
Ja powiedziałam mojemu partnerowi, że może patrzeć w ściany ale ma stać obok żebym po prostu wiedziała, że jest. Takie wsparcie jest na prawdę pomocne :).
Ja rodziłam sama i nie żałuję, wiem że mąż by mi za wiele nie pomógł. Nie wiem czy by mnie jeszcze bardziej nie denerwował.
Mój stanęło na tym, że będzie :) Ja jestem nerwus i ustaliliśmy, że jak coś po prostu na dany moment jak trzeba będzie to wyjdzie.
Bo to też jest tak że nie każdy da rade wytrzymać jednak;)
wiec to powinna byc wspólna decyzja a nie że kobiety coś narzucają bądz odwrotnie;)
my podjeliśmy decyzje oboje i pamietam że przed samym porodem czułam ze może byc cos nie tak i mówiłam że chyba lepiej bedzie jak bedę na porodówce sama;) ale mąż stawił czoła i powiedział że bedzie mnie wspierał co by sie nie działo i ze razem damy rade;)
przed pierwszym porodem pamietam jak teściowa mówiła ze kobiety powinny same rodzic i nie jest to widok dla faceta, cóż... ja zawsze powtarzam ze dziecko spłodziło dwoje ludzi wiec dlaczego nie miało by tych dwoje go witać na świecie;D