JustynamamaJasia to prawda tyle że jeśli kobieta ma szybki poród i lekki i depresję niekiedy to jest wina traktowania wlansie przy porodzie choć nie koniecznie ale część osób poniekąd przez to jeszcze gorzej się czuje i depresja jest jeszcze większą.
Czytając wszystkie komentarze i doświadczenia mam jakie przeszły podczas porodu uważam, że w wielu szpitalach mają jeszcze nieodpowiednie podejście. My mamy przechodzimy ciężkie chwile,stres, towarzyszy nam ból, emocje się nasilają, a niekiedy biorą górę, personel medyczny powinien być między innymi od tego aby rozluźnić atmosferę i nas wesprzeć. Im wydaje się, że robią to dobrze, bo robią to na co dzień, w ciągu dnia odbierają wiele porodów i tak naprawdę niektóre wpadły w rutynę. Moim zdaniem dla położnych też powinny być organizowane szkolenia, które powinny przechodzić co jakiś czas. Standardy się zmieniają, świat się zmienia, wszystko postępuje to dlaczego i ich podejście nie ma być zgodne z tym. Nie mówię, że wszędzie jest źle albo że wszystko na danym oddziale jest złe, ale niektóre sytuacje wogóle nie powinny mieć miejsca. Dużo zależy od tego kto jest ordynatorem i jaki ma do tego wszystkiego stosunek, na ile pozwala personelowi medycznemu. Ja odparłam takie wrażenie, że czasami traktują kobiety w sposób przedmiotowy. Według nich kobieta jest stworzona po to, aby rodzić i musi się wycierpieć, przeżyć wszystko i po sprawie, bo na samym końcu ma przy sobie najukochańszą istotkę. Co jeśli nie ma…? Przeżycia w trakcie ciąży…, przeżycia w trakcie porodu…, na koniec brak kontaktu z dzieckiem…? Wszystko składa się do kupy i jak tutaj się pozbierać?
Nawet takie sytuacje są peszące i krępujące, gdy matka leży na sali a wokół niej wiele osób, w tym kilku lekarzy mężczyzn, ty nie możesz urodzić, a każdy gapi się i ocenia, czasami padnie krytyka. Nie każda kobieta jest nawet na tyle silna psychicznie, żeby oglądało ją tylu mężczyzn albo wogóle tyle ludzi, a tu jeszcze jakieś szorstkie słowa z ust odbierającej poród. Jak to wszystko może zniechęcić do 2 porodu, podejrzewam że niektóre kobiety mają takie urazy i boją się zajść 2 raz w ciążę ( ale w końcu zachodzą i towarzyszy im ciągły strach i stres przed tym dniem), albo z tego powodu wogóle rezygnują z chęci posiadania więcej dzieci.
Tak jak dziewczyny napisały wyżej takie właśnie zdarzenia mogą mieć duży wpływ na psychikę i doprowadzić do depresji.
Ja między innymi dlatego też bardzo chciałam aby był przy mnie mój narzeczony, żeby miał nad wszystkim kontrolę, tylko z tym to też czasami różnie bywa bo mężczyźni często jak już dojdzie do porodu to jak w amoku jakimś i ich reakcje też nie są takie same jak normalnie…
Moim zdaniem kobiety powinny dużo mówić o swoich porodach, o sytuacjach jakie miały miejsce, przełamać wstyd, bariery i otwarcie mówić, aby wszystko dążyło w jak najlepszym kierunku.
Prawda jest taka że ten kto tego nie przeżył, nie zrozumie… i bagatelizuje strach oraz ból który daną osobę spotkał- “a bo to już po wszystkim, a bo zapomnisz, a bo przesadzasz, albo a bo ja byłam/byłem w gorszej sytuacji, a bo wszystkie rodzą i jest dobrze…” myślę że takie gadanie tylko potęguje depresję i złe wspomnienia.
Mój pierwszy poród był długi i trudny. Strach to jedno ale trauma jaka zostaje to zupełnie coś innego.
Po pierwsze wybrałam najlepszy szpital, tak mi się wtedy wydawało. Nowo wyposażony ,po remoncie i mój ginekolog tam pracował( chodziłam do niego pywatnie). Gdy zaczął się poród akurat miał dyżur, ucieszyłam się bo pomyślałam że skoro jest mój lekarz to powinno być dobrze. Otóż w szpitalu byłam o 22 godzinie, zostałam przyjęta ,zrobili krótki wywiad i ekspresowe badanie. Odeszły mi wody były skórcze brak rozwarcia.
Bóle były najgorszymi jaki w życiu czułam, zapytałam o coś przeciwbolowego gaz np. Wiem, że mieli od koleżanki która tam rodziła ale Pani z oburzeniem powiedziała że nie mają żadnych takich.
I to było by na tyle ,może trafiłam na złą porę? Najwyraźniej bo do samego rana nikt się nie zjawił aby mnie zbadać, podpowiedziec co robić jak robić, sprawdzić czy coś się dzieje czy wszystko ok. Na prośbę mojego męża który niejednokrotnie wołał pielęgniarkę, przyszła jedna z wielkim fochem i ledwo na mnie spojrzała bez badania i mówi, że przecież nic się nie dzieje. Mój lekarz doznał chyba nagłej amnezja bo zachowywał się jakby mnie nie znał co strasznie mnie wkurzylo.
Rano gdy przyszła nowa zmiana wszystko odbyło na na szybko . Na fotel lekarz spanikowany, ja zmęczona. Kazał nacisnąć pielegniace na brzuch, nie nacieli mnie (popękałam i to mocno ).
Dziecko urodziło się na bezdech sine i zamarznięte. Lekarz który zakładał mi szwy zrobił to na żywca i powiedział, że gorzej już nie może być. Jak teraz o tym myślę po prostu chce mi się płakać. Przez dwa dni mówili że musi być w inkubatorze, że ogrzewają i takie tak. Później okazało się że nie podali przed porodem szczepionki poniewaz w karcie ciąży nie było informacji, dziecko miało bakterie we krwi i dostawalo antybiotyk. Podawali mu butelkę bez mojej zgody, udzielali szczepów informacji i potraktowali jak śmiecia, dosłownie tak się czułam jak wrak, nie mogłam dojść do siebie jak i dlaczego! Bardzo długo mi zajęło powiedzenie sobie ,że to ich wina, że trauma ktora została nigdy nie minie . Wina Lekarz i personelu jedni bronili drugich, nie oddali mi karty ciąży. Teraz wiem,że lekarz do którego chodziłam miał by przejabane ponieważ nie byłam pierwszą, miesiąc wcześniej dziewczyna straciła dziecko z jego winny w 9miesiącu.
Piękne wspomnienia.
Nie chciałam mieć więcej dzieci na samą myśl ogarniala mnie panika. Taka której nie jestem wam w stanie wytłumaczyć .
Gdy dowiedziałam się o drugiej ciąży płakałam dwa dni ,ale pomogły mi mamy takie jak Wy. Które rozumiały i nie ocenialy.
Drugi poród był zaplanowany pod każdym względem, nie wachalam się mówić i pytać A już na pewno nie miałam skrupułów aby żądać. Doskonale znam swoje prawa i bez względu na to w jakim będę szpitalu nie pozwolę na powtórkę tego co mnie spotkało.
Ale nie da się tak żeby każdy poród był taki sam. Każdy poród jest inny i nie każdy ma lekki i szybki poród.
Nie chodzi o lekki poród czy szybki tylko o pomoc o wsparcie i zrozumienie. Każda z nas wie że będzie bolało i cudów nie oczekuje ale traktowania z należytym szacunkiem. Nie jedziemy do szpitala żeby im zrobić na złość tylko po fachową pomoc!
kaczmarkowa bardzo dużo przeszłaś i bardzo Ci współczuję. Zwróciłam uwagę na to jak napisałaś że Twój lekarz nawet nie zwrócił na Ciebie uwagi, pomimo tego że dobrze Cię znał. Wiesz ja miałam podobnie w pierwszej ciąży. Gdy chodziłam do lekarza na wizyty był bardzo miły i zachowywał się tak jakby mnie pamiętał i interesował się wszystkim, zadawał pytania i odpowiadał na moje bez żadnego problemu, do pewnego czasu… Pewnego dnia udałam się do niego na wizytę kontrolną i potraktował mnie obojętnie i powiedział że dnia dzisiejszego nie ma sprzętu bo się popsuł i mam wyznaczyć jakiś termin na za dwa tygodnie. Poszłam na następną wizytę chora i dostałam straszny opr że stosuję naturalne metody leczenia, że piję ohydztwo (mleko z miodem i czosnkiem i że piję syrop z cebuli) padły nawet słowa i pytanie Czy chcę żeby moje dziecko umarło albo coś mu się stało, że jestem taka nieodpowiedzialna że trzeba się normalnie wyleczyć a nie. Położyłam się i zaczął robić mi usg oczywiście z podniesionym tonem zaczął komentować a tu nagle cisza…kazał szybko się ubrać, dał skierowanie do szpitala i kazał się tam udać na powtórne usg. W szpitalu okazało się że serce dziecka już nie bije. Na drugi dzień miał w szpitalu obchód to nawet na mnie nie spojrzał, nic do mnie nie powiedział tylko przekazał wytyczne pielęgniarce, odwrócił się na pięcie i wyszedł. Zamurowało mnie i strasznie się wkurzyłam. Miałam go za dobrego specjalistę tym bardziej
, że dużo koleżanek i w tym siostra go bardzo chwaliły.
Tak jak piszesz, przecież każda z nas Wie że przypadki są różne, życie bywa różne i że musi czasami boleć, ale w tym wszystkim chodzi o podejście i zrozumienie, bo my udajemy się do fachowców, ludzi kompetentnych w tych sprawach.
Napisałaś że pomogły Ci takie mamy jak MY. Dlatego trzeba o takich sprawach i sytuacjach rozmawiać pomimo wstydu. Dobrze że na forum można się wygadać bo na sercu jest zawsze lżej. Może niektóre mamy męczy czytanie takich rzeczy i myślą sobie ale ona się żali…ja też dużo napisałam, ale uwierzcie mi że mi to pisanie pomogło, nawet tyle czasu po całej sytuacji. Zauważyłam że te forum działa na mnie troszkę jak taki “psycholog” Wiem, że takim opisywaniem straszymy w pewien sposób pierworódki i w pewien sposób przepraszam za to…
Nie mówie nikomu tego w taki sposób bo ludzie jakby mi nie wierzyli albo myśleli, że specjalnie tak wszystko wyolbrzymia .
Prawda jest taka że było dużo gorzej ,starałam się zapomnieć i wyprzeć to co się stalo ale tak się nie da. Im bliżej terminu tym większy stres mnie dopada, boje się że spanikuje i nie dam rady.
Forum … Tak musiałam z kimś rozmawiać bo czułam, że oszaleje. Mąż mnie rozumiał i wspierał ale ja potrzebowalam rozmowy z inną kobietą/mamą chyba próbowałam przekonać sama siebie że są mamy które przeszły dużo więcej niż ja i powinnam się ogarnąć. Mieszkałam z teściową więc wszystko narastało miałam wrażenie że wybuchne. Nie chciałam obciążać bliskich A przed obcymi było łatwiej mi się otworzyć.
Nie chce nikogo straszyć. Wasz poród może być dla Was czymś wyjątkowym. Otrzymacie pomoc i wsparcie, niestety nasz system nadal dopuszcza do takich sytuacji gdzie dostajemy w prezencie tylko złe wspomnienia.
Kaczmarkowa niestety lekarze i położne kryją się nie bez powodu są te wszystkie akcje rodzic po ludzku i inne bo niestety ale lekarze przemoc niekiedy stosują:/
Mi lekarz brzuch naciskał. Nic to nie dało. Z początku przebił mi pęcherz. Ale główka Napierała i wody nie chciały lecieć. Leciały tylko na skurczach które były krótkie. Potem znowu nic. Więc zaczął naciskać na brzuch i włożył palce by wody odeszły. Potem dostalam oksytocyne i skurcze słabe i krótkie. Więc lekarz znowu naciskał brzuch i tym razem nic. Dziecko ani drgnęło do wyjścia. Porodem byłam wykonczona.
Justynamamajasia tyle że wlansie to nadesłanie na brzuch jest zabronione…
Nazywa się to Chwyt Kristelera i jest zakazany !
Zabieg Kristellera jest bardzo groźny . Polega na mocnym ugniataniu brzucha rodzącej kobiety po to, aby wzrosło ciśnienie w macicy. Stosuje się go podczas rodzenia się główki i barków dziecka, wskutek czego maleństwo, zamiast powoli przechodzić przez kanał rodny, jest wyciskane z brzucha mamy jak krem z tubki.U kobiety stosowanie tego zabiegu może doprowadzić do:pęknięcia macicy,krwotoku wewnętrznego,urazu krocza i odbytu,przedwczesnego oddzielenia się łożyska i związanego z tym krwotokiem ,śmierci wskutek krwotoku.
U rodzącego się dziecka chwyt Kristellera może doprowadzić do:złamania kości, niedotlenienia,uszkodzenia splotu ramiennego,krwawień wewnątrzczaszkowych,niepełnosprawności albo nawet śmierci w wyniku doznanych urazów okołoporodowych
Kaczmarkowa u mnie skończyło się to tak, że po nagniataniu brzucha córka miała złamany lewy obojczyk
Darulka Polskie Towarzystwo Ginekologiczne zabrania jego stosowania! Więc takie postępowanie powinno być karalne. Ja miałam silne bóle brzucha i bolały mnie żebra do tego był krwotok.
O Boziu! Ciężko sobie wyobrazić to co żeście przeszły Bardzo Wam współczuję
Ja też chodziłam prywatnie do ginekolog , pracowała w szpitalu w którym rodziłam ale dobrze się mną opiekowała.W razie potrzeby można było w każdej chwili do niej zadzwonić.
Straszne, że tyle się mówi o dobrych porodach, o dążeniu do odpowiednich standardów, a zdarzają się nadal takie przypadki. To musi być coś traumatycznego. Nie dziwię, się strachu przed kolejnym porodem.
Kaczmarkowa musiało , musi być Ci dalej ciężko jak to wspominasz i pomimo że to był Twój pierwszy poród nie dziwię Ci się że sie balas chociaż nie każdy poród wygląd atak samo . Twój lekarz to zachował się bardzo nie profesjonalnie . Ja miałam też swojego lekarza jednak zajął się mną najlepiej jak potrafił podczas miesięcznego pobytu w szpitalu. Jednak wciąż zadaje sobie pytanie czy cesarka była potrzebna skoro tętno dziecka zaczęło skakać w 32 TC a skoczyło się cesarka 4tyg później i czekali bo nie chcieli za szybko żeby się skończyło i cały czas zadaje sobie pytanie czy dobrze się stało . Ale mam zdrowe dziecko i się cieszę mimo wszystko te pytanie mnie dręczy . I były komplikacje podczas cesarki i nie wiem jakby się to skończyło przy porodzie naturalnym skoro były problemy z wydobyciem dziecka . Jak czytam o tych traumatycznych porodach naturalnych to coraz bardziej się go boje .
Mi brzuch podczas porodu naciskal lekarz. Chciałam znieczulenie i go nie dostałam. Jak już byłam po porodzie to na zmianę przyszedl inny lekarz co mi ciążę prowadził. Miałam sale na przeciwko porodowki. Po mnie był poród i ten lekarz co mi ciążę prowadził to się pytał czy kobieta dostała znieczulenie. A mnie lekarz zbyl, że oni nie dają znieczulenia bo nie mają na stanie i to nie tylko u nich ale w całym województwie tak załatwił mnie ordynator oddziału. Ale fakt o ciężkich porodach się nie mówi. Mi położna po porodzie powiedziała, że będę długo dochodzić do siebie bo poród był ciężki.
U nas znieczulenie jest normalnie Ale podaje się je tylko do iluś tam rozwarcia później już nie bo może być tak że przerwana akcja będzie czy coś
No ale niestety jak widać dużo lekarzy dalej stosuje ten chwyt i naciska łokciem na brzuch… pomimo że to zabronione to dalej to stosują.
Prawda jest taka że dużo kobiet boi się odezwać… Żeby później nie.miec pod górkę…
Wiecie co mi lekarz powiedział gdy straciłam dziecko i to jeszcze na TY: nie martw się takich bachorow będziesz miała jeszcze piątkę i będziesz miała ich dosyć. Wiecie że mi nikt nie wierzył jak ja to komuś mówiłam.
Moja mam mówiła że cała.moja sytuacja nadawała się do prokuratury, ale ja wtedy nie miałam siły psychicznej żeby to “rozgrzebywac”
Jak czytam wypowiedzi Was wszystkich to widzę że każda z Was coś przeżyła, co to się w ogóle dzieje to ja nie wiem…